Publiczne przepychanki Tomasza Karolaka i Roberta Dowhana ciągną się już od kilku miesięcy. Pod koniec zeszłego roku wyszło na jaw, że aktor zaciągnął u senatora Koalicji Obywatelskiej dług w wysokości 110 tysięcy złotych. Karolak miał go podobno poprosić o pomoc przy zakupie widowni do Teatru Imka, czyniąc go tym samym gwarantem leasingu aktora. Niestety, niedługo później Dowhan poinformował media, że Karolak owego długu nie spłaca.
We wtorek Robert Dowhan postanowił upomnieć się o należne pieniądze za pośrednictwem tabloidów. Senator w rozmowie z Faktem wyznał, że Karolak oddał mu na początku roku 20 tysięcy złotych, po czym "zapomniał" wywiązać się z reszty zobowiązania. Jednocześnie stwierdził, że nie zamierza aktorowi podarować zadłużenia i będzie dalej upominać się o spłatę.
Spłatę długu zostawiam jego sumieniu. Nie jest to dla niego kwota nieosiągalna! Stać go. Gra w filmach, serialach, występuje w reklamach, jeździ luksusowymi samochodami, ma gdzie mieszkać, jest widywany w drogich restauracjach - wytykał mu wyraźnie rozsierdzony milioner.
Przypomnijmy: Robert Dowhan przypomina Tomaszowi Karolakowi o SPŁACIE DŁUGU: "Jeździ luksusowym samochodem. STAĆ GO!"
To oczywiście nie koniec sprawy, ponieważ teraz nieoczekiwanie na ring postanowiła wkroczyć reprezentująca Karolaka prawniczka. Co ciekawe, twierdzi ona w rozmowie z Faktem, że aktor nie jest winny Dowhanowi żadnych pieniędzy, a jego dług "nie istnieje". Nie rozumie też, na podstawie jakich wyliczeń żąda od niego tak wysokiej kwoty pieniędzy.
Dług teatru i Tomasza Karolaka - jako poręczyciela wobec pana senatora - nie istnieje. Nie wiem, na jakiej podstawie i według jakich wyliczeń matematycznych pan Dowhan twierdzi, że pan Karolak winien jest mu 90 tysięcy - twierdzi reprezentująca Tomasza Karola prawniczka, Filomena Racz.
To jednak nie wszystko, bo prawniczka pokusiła się o jeszcze jedno dość ciekawe stwierdzenie. Zgodnie z jej słowami, to nie Tomasz Karolak ma dług wobec senatora, lecz... Dowhan wobec niego.
W tej chwili to on winien wykonać wezwanie do zapłaty na rzecz mojego klienta kwoty w wysokości 160 tysięcy złotych. To on stał się dłużnikiem - dodała.
Jeżeli jesteście ciekawi, skąd nagły zwrot akcji w tej sprawie, to niestety raczej prędko się tego nie dowiemy. Prawniczka twierdzi bowiem, że Dowhan "doskonale wie, skąd wzięła się wspomniana przez nią suma zobowiązań" i nie ma obowiązku mu o tym przypominać.
Też tracicie powoli rachubę, kto jest tak właściwie tutaj zadłużony?