10 lutego świat obiegła smutna wieść o śmierci Katarzyny Lenhardt. Do tragedii doszło kilka dni po tym, jak modelka zerwała z piłkarzem Bayernu Monachium - Jeromem Boatengiem. 26-latka najprawdopodobniej popełniła samobójstwo, ale sprawa budzi wiele emocji ze względu na burzliwe rozstanie Kasi i Jeroma.
Zobacz też: Ewa Minge poruszona śmiercią Katarzyny Lenhardt: "Samobójstwo jako forma zabicia bólu spowodowanego słowami"
Polka twierdziła, że gwiazdor piłki nożnej był wobec niej niewierny i ją okłamywał. Z kolei Boateng przedstawił w wywiadzie z Bildem zupełnie inną wersję zdarzeń. Wyznał, że Lenhardt nadużywała alkoholu i groziła, że oskarży go o używanie przemocy, jeżeli dowie się o jego zdradach. Medialna wojna sprawiła, że na modelkę spłynęła fala hejtu.
Co ciekawe, niemiecki tabloid dotarł też do umowy jaką mieli zawrzeć Boateng i jego partnerka 25 stycznia, czyli dwa tygodnie przed śmiercią Polki. Katarzyna zobowiązała się do milczenia na temat relacji z piłkarzem, a w przypadku złamania warunków umowy była zobligowana do zapłacenia dużego odszkodowania. Niestety ani piłkarz, ani rodzina modelki nie skomentowali doniesień na temat owego dokumentu.
Zobacz też: Jerome Boateng ZMUSIŁ Katarzynę Lenhardt do milczenia? "Bild" twierdzi, że modelka podpisała z nim UMOWĘ
Teraz okazuje się, że prokurator zajmujący się sprawą Lenhardt zażądał sekcji zwłok.
W związku ze śmiercią osoby, o której mowa, w prokuraturze w Berlinie wszczęto śledztwo w sprawie śmierci. Zarządzono sekcję zwłok - stwierdził przedstawiciel prokuratury w rozmowie z serwisem Promiflash.
Myślicie, że prokuraturze uda się ustalić coś nowego?