Janusz Dzięcioł w pamięci Polaków zapisał się jako pierwszy zwycięzca "Big Brothera". Mężczyzna po wygranej w kultowym reality show nie był jednak typowym celebrytą. Przez lata działał jako szef straży miejskiej w Świeciu, a także poseł na Sejm VI i VII kadencji z listy Platformy Obywatelskiej.
W grudniu minionego roku media obiegła tragiczna wiadomość. Dzięcioł stracił życie w wyniku wypadku samochodu osobowego z rozpędzonym pociągiem, do którego doszło zaledwie 100 metrów od jego domu. Zmarłego w wieku 65 lat Janusza pożegnało wówczas wiele znanych twarzy.
Po ośmiu miesiącach od wydarzenia udało się zakończyć śledztwo w sprawie śmierci Dzięcioła. Grudziądzka prokuratura ustaliła, że przyczyną śmierci mężczyzny był rozległy uraz głowy i podała przyczyny wypadku:
Do wypadku doszło w wyniku niezachowania ostrożności kierowcy i nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu pojazdowi szynowemu - cytuje słowa prokurator rejonowej Agnieszki Renieckiej Gazeta Pomorska.
Dodatkowo wykluczono, by do wypadku przyczyniły się osoby trzecie i ustalono, że zarówno samochód Dzięcioła, jak i pociąg oraz sygnalizacja świetlna i dźwiękowa przejazdu były sprawne technicznie. Co więcej, badanie krwi wykazało, że w chwili wypadku zarówno kierowca, jak i maszynista nie byli pod wpływem alkoholu ani środków odurzających. W związku z tym śledztwo prokuratury w Grudziądzu w sprawie wypadku z powodu braku znamion czynu zabronionego zostało ostatecznie umorzone.