Dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski, który przez ostatnich kilkanaście lat siedział nad sprawą zaginięcia Iwony Wieczorek, właśnie ujawnił wątek, który przez długi czas ignorowali śledczy. Już w 2015 roku reporter starał się ponoć przekonać prokuraturę, że kwestia tajemniczego zniknięcia młodej dziewczyny może być bezpośrednio powiązana z działalnością Krystiana W. pseudonim "Krystek". Mężczyzna oskarżany jest o 40 przestępstw o charakterze seksualnym. Wiemy na tę chwilę o 33 pokrzywdzonych kobietach. W rozmowie z Interią Podolski przyznał, że prokuratura nie była zainteresowana jego ustaleniami w tej sprawie.
Zadzwoniłem do śledczych. Usłyszałem w słuchawce śmiech pani prokurator i że coś próbujemy połączyć na siłę - relacjonuje Podolski.
Dalej dziennikarz wyjaśnia, że Krystek współpracował z klubem, w którym feralnej nocy bawiła się Iwona Wieczorek. Mężczyzna miał być kryty przez lokalną społeczność. Dopiero po wytężonej pracy Podolskiemu udało się dotrzeć do osób, które potwierdziły informacje na temat działalności Krystka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według moich źródeł Krystek był bliskim współpracownikiem Dream Clubu, werbował tam młode pracownice, zawoził je i odwoził, i zaczepiał dziewczyny w klubie. Kosztowało mnie to wiele miesięcy harówki, bo panowała ogromna zmowa milczenia i niektóre osoby zastraszono, ale dotarłem do dziewczyn, które potwierdzały te informacje. Według moich informatorów miał też zmuszać młode dziewczyny do prostytucji.
Prędko okazało się, że prokuratura przez pierwsze lata od zaginięcia nie poczyniła żadnych wartościowych ustaleń na temat Dream Clubu czy jego pracowników.
Śledczy sprawdzili wtedy akta Iwony Wieczorek i okazało się, że nie było w nich ani śladu Krystka. Nawet w materiałach operacyjnych. Przez pięć lat nikt nie sprawdził tego wątku. W ogóle za bardzo nie sprawdzono Dream Clubu, mimo że to było miejsce, które Iwona opuściła przed zaginięciem. Lekko mnie zmroziło, kiedy to usłyszałem.
Tymczasem Podolski podaje, że istnieją poważne przesłanki, by wierzyć, że Iwona Wieczorek była dobrze znana w środowisku "Krystka".
Według moich informacji najprawdopodobniej znała się z jednym z ochroniarzy, którzy pracowali w tych klubach. Co więcej, z ustaleń Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego wynikało, że kiedy zaginęła, na jej biurku znajdowała się karteczka z numerem do szefa selekcji Dream Clubu. To ten sam mężczyzna, do którego dzwonił potem Paweł, z którym Iwona się bawiła w wieczór przed zaginięciem, żeby pomógł mu załatwić nagrania z klubu dla policji.
Niestety mimo ogłaszanych ostatnio na lewo i prawo "przełomów w sprawie" Podolski nie wierzy, abyśmy kiedyś mieli poznać prawdę na temat tego, co stało się 13 lat temu z Iwoną Wieczorek.
Oczywiście chciałbym, aby się wyjaśniła, ale wciąż nie ma we mnie za bardzo wiary w rozwiązanie. (…) Nie ma wciąż ani jednego śladu po Iwonie, żadnego prawdziwego dowodu. Jak być tu optymistą? - pyta dziennikarz na łamach Interii.