Wygląda na to, że to nie koniec kłopotów Piotra Najsztuba. Po tym, jak w październiku 2017 roku dziennikarz potrącił kobietę na pasach, kierując samochód bez prawa jazdy (które stracił w 2008 roku) i bez ubezpieczenia AC, wyrokiem sądu Najsztub zmuszony był ponieść karę w wysokości 6 tysięcy złotych grzywny, 10 tysięcy nawiązki dla poszkodowanej w wypadku oraz 5 942 zł kosztów postępowania.
Jesienią 2018 roku, w związku z zastrzeżeniami prokuratury, proces Piotra ruszył na nowo. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, ocenił, że "taka kara jest niewspółmierna do winy" i zapowiedział odwołanie od wyroku. W efekcie sprawa wróciła do sądu, a w trakcie procesu powołano biegłych.
Ostatecznie w listopadzie zeszłego roku postępowanie w sprawie dziennikarza dobiegło końca, a sąd Okręgowy w Warszawie postanowił podtrzymać swoją decyzję i ostatecznie uniewinnić Najsztuba.
Choć wyrok jest prawomocny, prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował, iż w kasacji zarzucono Sądowi Okręgowemu, że "wydając prawomocny wyrok uniewinniający Najsztuba, dopuścił się naruszenia prawa procesowego poprzez nierzetelną kontrolę odwoławczą". Chodzi między innymi o "pominięcie rozważenia wszystkich zarzutów odwoławczych" skierowanych zarówno przez prokuratora (będącego w tej sprawie oskarżycielem publicznym), jak i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych.