Od kilku tygodni media nieustannie rozpisują się o nierozwiązanej od 12 lat sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. W prowadzonym śledztwie pojawiło się bowiem wiele nowych wątków. Niedawno śledczy przesłuchali tajemniczego "mężczyznę z ręcznikiem", znajomemu Iwony Pawłowi P. zostały zaś postawione zarzuty związane z utrudnianiem śledztwa. Ostatnio bez wątpienia najgłośniej mówi się jednak o wejściu policji do dawnej Zatoki Sztuki. Od kilku dni śledczy prowadzą prace na terenie, gdzie niegdyś znajdował się owiany złą sławą lokal. Otoczenie budynku przeszukiwane jest z użyciem wykrywaczy metalu oraz psów policyjnych, w czwartek na miejscu pojawiła się także koparka, a funkcjonariusze sprawdzali studzienki kanalizacyjne. Jak nieoficjalnie informował "Fakt" na teren Nowej Zatoki sprowadzono słynnego polskiego nurka, który ma doświadczenie w poszukiwaniach osób zaginionych.
Prowadził sprawę Iwony Wieczorek. Marek Dyjasz komentuje nowe fakty w śledztwie
W ostatnim czasie w mediach pojawia się coraz więcej komentarzy osób, które lata temu były związane ze śledztwem w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. W piątek na temat nierozwiązanej od 12 lat zagadki zniknięcia 19-latki po raz kolejny wypowiedział się insp. Marek Dyjasz - były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji. Były policjant, który niegdyś prowadził sprawę Wieczorek, w rozmowie z PAP skomentował niedawne zatrzymanie Pawła P. oraz przesłuchanie "mężczyzny z ręcznikiem". Zdradził także, co jego zdaniem wydarzyło się w noc zaginięcia nastolatki.
Zdaniem policjanta, wracając z Dream Clubu, Wieczorek prawdopodobnie skręciła w alejkę prostopadłą do morza i weszła na teren parku Reagana. Według Dyjasza z tego miejsca dziewczyna została zabrana samochodem i "musiała znać osobę, która popełniła to przestępstwo". Jak stwierdził w rozmowie z PAP, gdyby Wieczorek siłą wciągnięto do auta, z pewnością zostałoby to przez kogoś zauważone, a śledczy znaleźliby ślady dowodzące zajścia. Dyjasz wypowiedział się także na temat ewentualnego zabójstwa Wieczorek, które jego zdaniem nie było zaplanowane. Jak podkreślił, Iwona była "normalną dziewczyną, która chciała się zabawić" i nikomu nie zagrażała.
Myślę, że coś wymknęło się spod kontroli i doszło do tego tragicznego zdarzenia (...). Może doszło do jakiejś konfrontacji słownej, komuś puściły nerwy... Wystarczyło jedno pchnięcie czy cios, możliwe, że uderzyła się w głowę i dlatego zmarła. Uważam, że Iwona znała swojego zabójcę - stwierdził w rozmowie z PAP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz również: Nowe fakty ws. Iwony Wieczorek. Poinformowano, że wejście policji do Zatoki Sztuki MA ZWIĄZEK z zaginięciem dziewczyny!
Jednocześnie w wywiadzie dla PAP Marek Dyjasz przyznał, że uważa, iż podczas śledztwa policja prawdopodobnie popełniła błąd i "coś zostało przeoczone". Mężczyzna nie wierzy bowiem, że ktoś, kogo mogła znać Wieczorek, był w stanie zaplanować zbrodnię tak, by śledczy przez 12 lat nie mogli rozwikłać zagadki zniknięcia nastolatki.
Nie wierzę, że osoba, która miała wtedy 20-25 lat tak sprytnie zaplanowała zabójstwo, żeby zatrzeć wszystkie ślady. Nie ma takiej możliwości - ocenił.
Były policjant komentuje zatrzymanie Pawła P.
W rozmowie z PAP były policjant skomentował także niedawne zatrzymanie Pawła P. i postawienie mu zarzutów związanych z utrudnianiem śledztwa. W wywiadzie Dyjasz wprost stwierdził, że znajomy Wieczorek od początku był w "kręgu zainteresowania policji". Zdradził także, iż uwagę śledczych zwrócił fakt, że działka, na której Iwona i jej znajomi imprezowali przed pójściem do klubu, była wręcz idealnie wysprzątana. Dyjasz w rozmowie z PAP podkreślił, że Paweł P. wciąż ma "niepodważalne alibi", jednocześnie był jednak zdania, iż chłopak wyraźnie czegoś się obawiał. Były dyrektor biura kryminalnego KGP uważa, że działania prowadzone obecnie przez prokuraturę zmierzają w dobrym kierunku. Jego zdaniem należy jednak bliżej przyjrzeć się osobom z otoczenia zaginionej.
Od początku tej sprawy uważam, że należy dokładnie przyjrzeć się znajomym Iwony i ich udziałowi w zdarzeniach przed i po jej zaginięciu. Każdą z tych osób trzeba dokładnie prześwietlić - powiedział PAP.
Policjant, który prowadził sprawę Iwony Wieczorek, mówi o Patryku G. i "mężczyźnie z ręcznikiem". Nawiązał też do Zatoki Sztuki
W rozmowie z PAP Marek Dyjasz odniósł się także do informacji na temat byłego chłopaka Wieczorek i zarazem jej kuzyna, które Janusz Szostak przedstawił w książce "Co się stało z Iwoną Wieczorek?". Dziennikarz przytoczył zeznania Patryka G. oraz ustalenia Marka Siewerta, który podkreślał, że chłopak podczas kolejnych przesłuchań zmieniał wersję zdarzeń. Dyjasz w rozmowie z PAP stwierdził, iż znajomi Wieczorek w zeznaniach często mijali się z prawdą. Podobnie jak Siewert zauważył też, iż w czasie przesłuchania Paweł P. był niezwykle wyluzowany, a Patryk G. "wyglądał, jakby posadzono go na rozżarzonych węglach" i sprawiał wrażenie, jakby coś ukrywał. Zdaniem Marka Dyjasza rozprawianie na temat tego, czy Patryk G. miał związek z zaginięciem Wieczorek, jest raczej przedwczesne. Jak jednak zdradził PAP, według niego wątek byłego chłopaka zaginionej jeszcze powróci.
Nawiązując do niedawnego przesłuchania "mężczyzny z ręcznikiem" Dyjasz podkreślił, iż jego zdaniem mężczyzna nie jest powiązany ze zniknięciem Wieczorek. Dodał jednak, że był on dla śledczych ważnym świadkiem. W rozmowie poruszono także temat wejścia policji do dawnej Zatoki Sztuki oraz rzekomych powiązań Wieczorek z Krystianem W., znanym jako "Krystek". Jak zdradził, śledczy już wcześniej analizowali ten trop, lecz w tej kwestii mogły pojawić się nowe fakty.
Niektórzy twierdzą, że dziewczyna faktycznie go znała, ten element również został zbadany. Być może prokuratura uzyskała nowe informacje dotyczące tego wątku i dlatego prowadzi tam czynności - ocenił w rozmowie z PAP.