Nie jest tajemnicą, że epidemia koronawirusa może okazać się fatalna w skutkach dla polskiej gospodarki. Pandemia zdążyła już również odcisnąć swoje piętno na branży rozrywkowej. Odwołane spektakle, koncerty i kinowe premiery sprawiły, że wiele gwiazd show biznesu z niepokojem patrzy w przyszłość.
Okazuje się, że o swoje finanse drży także Maryla Rodowicz. Jedna z najbarwniejszych postaci na polskiej scenie muzycznej otwarcie przyznaje, że koronawirus okazał się wyjątkowo bolesny dla polskich artystów. Piosenkarka poważnie obawia się, że wkrótce zabraknie jej środków do życia.
To straszny czas dla artystów. Odłożona kupka pieniędzy kiedyś się skończy i za co będę żyć? Bez kasy, która z dnia na dzień topnieje? - pytała sama siebie w rozmowie z Faktem.
Rodowicz przyznała jednak, że dużo bardziej od braku pieniędzy martwi ją zbyt długa nieobecność na scenie. Jak zdradziła, to właśnie występy przed publicznością dają jej życiową energię.
Scena i koncerty dają ogromną energię. Dzięki nim czuję, że oddycham i żyję. Bez tego umrę - wyznała.
W obliczu epidemii Maryla nie zamierza jednak siedzieć z założonymi rękami i ma w planach domowe koncerty. Rodowicz nie ukrywa, że liczy przy tym na wsparcie fanów.
Chciałabym zorganizować kiedyś koncert akustyczny z domu. Może fani chcieliby zapłacić cegiełkę, by dołączyć do transmisji na żywo - zastanawiała się.
Dorzucilibyście się do inicjatywy Maryli Rodowicz?
Zobacz również: Maryla Rodowicz łączy się w bólu z niepracującymi muzykami: "TEŻ MAM PROBLEMY Z RACHUNKAMI"