Gdy na początku roku książę Harry i Meghan Markle ogłosili światu wieść o rezygnacji z pełnienia funkcji "starszych członków" rodziny królewskiej oraz przeprowadzce do Kanady, mało kto wierzył, że Sussexowie faktycznie planują w 100 procentach wycofać się z życia publicznego. Tak jak pierwotnie przypuszczano, ostatecznie żądna sławy Amerykanka i jej uczynny małżonek nie wytrzymali zbyt długo w "kraju bobra i klonowego liścia" i po zaledwie czterech miesiącach przenieśli się z Vancouver do Los Angeles, gdzie w końcu będą mogli obracać się w elitarnym gronie największych hollywoodzkich gwiazd.
Teraz, gdy ex-royalsom w końcu udało się zrealizować swoją skrzętnie zaplanowaną intrygę, 38-latka z utęsknieniem czeka, aż Hollywood da jej możliwość zaprezentowania swoich umiejętności przed kamerą. Ambitna Meghan liczy na to, że odpowiedni angaż wreszcie pozwoliłby jej zasilić szeregi aktorskiej pierwszej ligi. Niestety, do tej pory Amerykanka dostawała same propozycje ról, które - przynajmniej zdaniem przekonanej o swoim potencjale Markle - absolutnie nie są jej godne.
Jak się okazuje, brak ciekawych ofert zawodowych to nie jedyny problem, który spędza aspirującej celebrytce sen z powiek. Jak podaje The Sun, w związku z panującą pandemią koronawirusa Meghan już od kilku tygodni nie może zobaczyć się ze swoją ukochaną matką, Dorią Ragland, a warto też w tym miejscu dodać, że ich domy dzieli zaledwie 16 kilometrów.
Meghan jest kompletnie załamana - donosi źródło magazynu. W końcu jednym z głównych powodów, dla których zdecydowała się zamieszkać w Los Angeles, była bliskość mamy. Jako że Doria znajduje się w grupie ryzyka, musi zachować wszelkie środki ostrożności, a Meghan i Harry ściśle przestrzegają wszystkich formalnych wytycznych dotyczących koronawirusa. Prawie codziennie używają WhatsAppa i FaceTime'a, ale oczywiście to nie to samo.
Współczujecie jej?