Przemysław Kossakowski błyskawicznie zrobił karierę, która równie błyskawicznie zawisła na włosku po tym, jak okazało się, że zostawił Martynę Wojciechowską wkrótce po ślubie. Szybko na jaw zaczęły wychodzić niesympatyczne wydarzenia z jego życia, które, złożone w całość, wcale nie dają dobrego obrazu Przemka. Podróżnik chyba nie jest też najmocniejszy w jakichkolwiek refleksjach, biorąc pod uwagę to, gdzie i co opowiada: Przemysław Kossakowski zwierza się w gazecie wydawanej przez BIEDRONKĘ: "SZCZEROŚĆ JEST DOBRA. Czasami oszukujemy, by sprawić komuś przyjemność…".
W czwartek pokazaliśmy Wam, co Przemek robi wtedy, gdy zgasną światła kamer. Włącza je sam, tyle że w telefonie, nagrywając siebie na sedesie: "Zmęczony" Przemysław Kossakowski zorganizował nocną transmisję live na sedesie: "KOSA, IDŹ SPAĆ, LEDWO SIEDZISZ".
Podróżnik jednak śledzi medialne doniesienia na swój temat (a przynajmniej to, że napisaliśmy o lajwie z sedesu, bo komentarzami po rozstaniu z Martyną nie był już tak zainteresowany), bo do pamiętnej transmisji odniósł się w najnowszym wpisie na Instagramie. Niby przeprosił, ale jakoś tak, że wyszło mało szczerze.
Kossakowski wyjaśnia, że nagranie powstało dlatego, bo chciał zrobić na złość kolegom, którzy zaprosili go "na miasto", zapewniając picie alkoholu w ustronnym miejscu, czyli prywatnej salce. Nie chcieli, by ktoś zrobił mu zdjęcia, co jest całkiem zrozumiałe i świadczy dobrze o przewidujących znajomych. Przemek sugeruje jednak, że trochę go to ubodło, więc postanowił skompromitować się sam, bez pomocy tej zamkniętej salki.
(...) koledzy biznesmeni zaaranżowali spotkanie w zamkniętej sali na zapleczu jednej z restauracji dowodząc rzeczowo, że jeżeli będziemy pili alkohol w przestrzeni publicznej, ktoś może mi zrobić zdjęcie, potem to zdjęcie przesłać to do któregoś z tabloidów i będzie kompromitacja. Zdaje się że podświadomie potraktowałem to jako rodzaj wyzwania, postanawiając dowieść, że jeżeli będę chciał się skompromitować, to żadne działania prewencyjne w rodzaju zamkniętych sal, mnie przed tym nie powstrzymają - pisze, z żenującą swadą chwaląc się pijacką fantazją 49-latka.
Podróżnik zauważa, że "nie złamał społecznej umowy" - owszem, każdy jest człowiekiem i każdemu zdarza się przesadzić z tym lub owym. Mało kto jest jednak osobą publiczną, której praca polega na budowaniu wizerunku ciepłego, serdecznego przyjaciela, zawsze elegancko ubranego i występującego w telewizji. Wrzucanie kilku lajwów z sedesu jest chyba poniżej czyjejkolwiek godności.
Poza tym cóż, nie złamałem obowiązującego prawa ani społecznej umowy, zatem w mojej ocenie nie stało się nic wielkiego, oprócz oczywiście kryzysu wizerunkowego - ocenia Kossakowski i zaraz "żartuje": ten kryzys wizerunkowy polega na tym, że wyszedł na "Odurzonego Misia", a on sam myśli o sobie raczej w kategoriach... szlachcica. Tak, dobrze przeczytaliście: nie chodzi o to, że nagrywał siebie pijanego na sedesie, a o to, że nie wypadł na nim godnie.
Bo wizerunkowo to jest niestety dramat. Znajomi, z których zdaniem się niezmiernie liczę, po obejrzeniu materiału stwierdzili, że wyglądam na nim jak Odurzony, Dobroduszny Miś. Mnie to bardzo boli, gdyż mam na swój temat zgoła inne wyobrażenie. Nie będę tego wyobrażenia opisywał ze szczegółami, dość napisać, że wyobrażam sobie siebie gdzieś w połowie drogi pomiędzy posępnym szlachcicem a latynoskim tancerzem i w związku z tym zdegradowanie mnie do figury Odurzonego Misia jest dla mnie doświadczeniem wyjątkowo upokarzającym - czytamy.
Tak "upokorzony" Przemek zachęcił jeszcze fanów, by po prostu więcej nie oglądali "podobnych głupot". W poście nie padło ani jedno słowo "przepraszam", próżno też doszukiwać się w nim jakiejkolwiek głębszej refleksji za wyjątkiem tej, że na sedesie Przemek wygląda niepoważnie.
Przeczytajcie "przeprosiny" Kossakowskiego. Wyszło jeszcze gorzej niż wtedy, gdy chwalił się mandatem za przekroczenie prędkości?
Dlaczego Pudelek nie pisze o niektórych celebrytach i czy "ktoś" nam tego zabrania? Posłuchaj w najnowszym Pudelek Podcast!