Śmierć Jana Nowickiego była szokiem dla publiki oraz jego rodziny. Aktor nagle odszedł w nocy z 6 na 7 grudnia, a jego życie do końca próbowali uratować wezwani na miejsce medycy. Niestety reanimacja nie przyniosła oczekiwanego efektu. Niedługo po odejściu Nowickiego spekulowano, że prawdopodobną przyczyną mógł być zawał serca.
Jan Nowicki nie żyje. Do końca trwali przy nim żona i przyjaciel
Jak informował "Super Express", Jan Nowicki miał nagle źle się poczuć i osunąć na ziemię, a jego żona Anna natychmiast wezwała pogotowie. Okazuje się, że oprócz medyków wezwała na miejsce także jego przyjaciela Zdzisława Zasadę, wiceprezesa OSP w Kowalu. Za życia był blisko z Janem, dlatego małżonka poinformowała go jak najszybciej o tym, co się stało.
Zobacz również: Małgorzata Potocka ze wzruszeniem wspomina burzliwe małżeństwo z Janem Nowickim: "Był moim IDOLEM, MĘŻEM, PRZYJACIELEM"
Sam Zasada w rozmowie z tym samym medium wspomina to, co zobaczył po przyjeździe. Jak twierdzi, reanimacja trwała długo, bo aż ponad godzinę. Trwał jednak u boku żony Nowickiego aż do rana.
Wiele w życiu widziałem, ale to było straszne. Reanimacja trwała ponad godzinę. Niestety, nie udało się go uratować - mówi i bez wahania stwierdza: Byliśmy przyjaciółmi. To zobowiązuje do tego, żebym był wsparciem dla jego rodziny.
Przyjaciel opisuje ostatnie chwile w życiu Jana Nowickiego. "W nocy zadzwonił telefon"
Jednocześnie mężczyzna ujawnił, jak wyglądał ten smutny dzień z jego perspektywy. Po wiadomości od Anny zjawił się najszybciej, jak tylko mógł.
W nocy zadzwonił telefon. To była żona Jana. Powiedziała do mnie "Jak możesz, to przyjedź, bo Janek chyba umarł. Pogotowie jedzie. Janek nie daje żadnych oznak życia". Jak przyjechałem, to było już pogotowie. Reanimacja trwała chyba godzinę, może nawet więcej, ale nic to nie dało - mówi przyjaciel Nowickiego w rozmowie z tabloidem.
Zasada przekazał, że pożegnanie aktora miało miejsce w czwartek i został już spopielony. Bliscy spełnili też jego ostatnią wolę.
Jan w ostatnich latach dużo mówił o śmierci. Powtarzał, że jak ma umierać, to szybko, najlepiej we własnym domu. I jego życzenie się spełniło. Powiedział także, że chce zostać spopielony w mundurze. I tak też się stało. Został ubrany w mundur strażacki. Jan zawsze przyjeżdżał na wszystkie strażackie imprezy - wspomina i ujawnia, co rodzina włożyła do trumny aktora: Paczkę papierosów i różaniec, bo Jan był człowiekiem wierzącym.
Warto wspomnieć, że 13 grudnia Nowicki miał przejść drugą operację serca, co było reakcją na zdiagnozowaną przez lekarzy miażdżycę. Niestety jej nie doczekał.