"Swojski" Rafał Brzozowski nie jest jeszcze bywalcem dekadenckich imprez w Los Angeles jak jego starsza koleżanka Kinga Rusin, ale widać, że bardzo by tego chciał. Pieśniarz, konferansjer oraz wdzięczny bohater memów wspominał ostatnio najfajniejsze imprezy w swoim życiu. Okazuje się, że Brzozę w pełni satysfakcjonuje towarzystwo "romskiej grupy grającej na trąbach". Z tego co wiemy, nie było w niej Leonardo DiCaprio.
Pamiętam, że chyba dwa lata temu, po sylwestrze, taka duża, romska grupa, która grała na trąbach, wpadła do namiotu i wszyscy tam tańczyli i śpiewali. To było niesamowite. Myślę, że wszystkie imprezy, które są spontaniczne, są ciekawe. Nie mogę sobie teraz przypomnieć stricte jednej imprezy takiej, która zapadła mi gdzieś szczególnie w pamięć - wyznał w rozmowie z "Plejadą".
Gwiazdor TVP z rozrzewnieniem wspominał też oczywiście spotkania ze światowej sławy osobistościami. To przecież ostatnio bardzo modne.
Zobacz też: Od "Teleexpressu" po zamkniętą imprezę w Los Angeles. Kinga Rusin kończy dziś 49 lat (STARE ZDJĘCIA)
Zdarzyło mi się widywać z wielkimi doskonałościami. Śpiewałem z Garou, widziałem się z Lukiem Evansem, był Simply Red, śpiewałem kiedyś w duecie z Katie Meluą. To są takie momenty, które zapadają w pamięć - dodał.
Póki co na tle Kini wypada blado, ale dajmy mu szansę. Może przyszłoroczne oscarowe "aftery" będą należeć do niego?