Rafał Brzozowski bacznie przygląda się poczynaniom Krystiana Ochmana w tegorocznym Konkursie Piosenki Eurowizji. W rozmowie z Pudelkiem przyznał, że rok po swoim debiucie na Eurowizji patrzy na całe wydarzenie z dystansem. Brzozowski z żalem wyznał, że konkurs w czasie panującej w Europie pandemii koronawirusa zmienił jego wyobrażenie o całej imprezie.
Jeden z członków polskiej ekipy zachorował na COVID-19, przez co muzyk większość czasu spędził zamknięty w hotelowym pokoju. Rafał ubolewa, że wówczas ominęło go większość spotkań z innymi uczestnikami oraz fanami Eurowizji.
Dziś na chłodno mogę powiedzieć parę rzeczy. Przede wszystkim to był czas pocovidowy. Krystian był na turkusowym dywanie, a ja siedziałem w pokoju hotelowym. Musieliśmy zmagać się z oczekiwaniem, czy wystąpimy, czy nie. Nie wychodziliśmy, byliśmy zamknięci. Holendrzy byli bardzo restrykcyjni.
Miałem inne wyobrażenie tej całej sytuacji. Myślałem, że będziemy na preparties, gdzie spotykają się uczestnicy i fani Eurowizji. Mnie to wszystko ominęło.
Rafał Brzozowski poruszył również temat wyboru piosenki oraz jego udziału w konkursie, które w fanach Eurowizji wzbudzało wiele emocji. Zapewnił, że nie miał wpływu na decyzję telewizji. Zaprzeczył spekulacjom, że "załatwił sobie" udział w show przez to, że pracuje w TVP.
Przez miesiąc próbowałem tłumaczyć, że telewizja ma prawo podjąć własny wybór. Przez to, że nie do końca było to wyjaśnione, kto podjął takie decyzję i jak, to wzbudziło tyle kontrowersji. Spadło to nam mnie, bo pewnie pracuję w telewizji, prowadzę i coś sobie załatwiłem. Otóż nigdy czegoś takiego nie było! To nie jest prosty temat do załatwienia. Zleciało na mnie wszystko, co mogło zlecieć. Jeszcze musiałem wyjść na scenę i zaśpiewać - mówi o krytycznych głosach, z którymi się musiał wówczas mierzyć.
Zdaniem piosenkarza jego piosenka "The Ride" idealnie wpasowała się w ówczesne trendy muzyczne. Dodał, że w tym samym czasie podobne melodie wybierała między innymi Dua Lipa i The Weeknd.
"The Ride" to była dobra propozycja na ten moment. Wtedy takie brzmienia były w rozgłośniach radiowych. Nagle wygrywa Maneskin... Eurowizja jest nieprzewidywalna i to jest piękne.
Zapytaliśmy Rafała, czy po doświadczeniach w Rotterdamie zgodziłby się wziąć udział kolejny raz w konkursie Eurowizji.
W 2017 roku powiedziałem, że nie. Po jakimś czasie zmienia się nastawienie. Nigdy nie można powiedzieć, że nigdy. Coś się wydarzy w muzyce lub twoim życiu i stwierdzisz, że ok. Może to jest ten moment, żeby teraz to zrobić i pojechać. Ja jestem z Eurowizją bardzo związany, jest mi bliska. Dziś bym się tego nie podjął. Trzeba pamiętać, że zegar tyka.