Ciepły, jesienny wieczór. Bulwary nad Wisłą. Warszawa. Trwa after-party po festiwalu muzyki ambientowej. Życie jest dobre. Sielankę wnet przerywa buńczuczne zachowanie grupki imprezowiczów przesiadujących w klubie Paloma. Jeden po drugim towarzysze balangi nękają DJ-ki o zagranie czegoś "pod nóżkę". Gdy ich apele nie pomagają, z grupy wyłania się on. Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy. Żartobliwie, powołując się na fakt, że impreza odbywa się w "jego mieście", urzędnik żąda, aby z głośników poleciał funk. A najlepiej to Jamiroquai.
Przypomnijmy: TYLKO NA PUDELKU: Rafał Trzaskowski ŻĄDA ZMIANY MUZYKI w warszawskim klubie: "TO JEST MOJE MIASTO" (WIDEO)
Właśnie z tak przedziwną sceną do czynienia mieli Warszawiacy, którzy felernego, wrześniowego wieczora odwiedzili w zeszłym roku klub Paloma. Czemu przypominamy o incydencie pół roku później? Trzeba zapytać o to już samego Rafała Trzaskowskiego, który w ostatnią sobotę podzielił się z instagramerami zdjęciem swej skromnej osoby w t-shircie Jamiroquai.
Sądząc po podpisie fotografii, pan prezydent starał się wykazać dystansem do samego siebie, przy okazji apelując do warszawiaków, aby w zaistniałej sytuacji (trwa w końcu nadal pandemia) starali się ograniczać imprezowanie do własnego salonu.
Najlepiej zostać w domu. Nikt nie zmienia muzyki - napisał, po czym dorzucił jeszcze płaczącą ze śmiechu emotikonę.
Gest ten wyraźnie doceniła wiecznie urlopująca Anna Wendzikowska.
Dystans - skomentowała pod postem prezydenta stolicy.
Was również rozbawiło śmieszkowanie Trzaskowskiego? Czy może uważacie, że nadal powinien się wstydzić wydarzeń tamtej pamiętnej nocy?