W ostatni czwartek miejsce miała premiera długo wyczekiwanej kontynuacji przygód bohaterek Seksu w wielkim mieście. W nieco uszczuplonym składzie przyjaciółki z Nowego Jorku wróciły po ponad dekadzie od naszego ostatniego spotkania z nimi na ekranach kin w 2010 roku. Tym razem pod szyldem And Just Like That Carrie, Miranda i Charlotte miały opowiedzieć historię kobiet zmagających się z upływem czasu i realiami życia dojrzałych kobiet. Niestety, zdaje się, że ciekawa w zamyśle koncepcja ostatecznie nie wypaliła.
Na ten moment And Just Like That ma jedynie 63% pozytywnych opinii recenzentów na serwisie Rotten Tomatoes. Spośród widzów natomiast zaledwie 43% zarekomendowałoby seans. Wcale nie lepiej jest na polskim Filmwebie, gdzie noty dwóch premierowych odcinków oscylują około 5-6 punktów w skali na 10.
Nie będę kłamać. W pewien sposób miło było znów spotkać ukochane postaci. Ale i tak brak tutaj tej iskry, która uczyniła "Seks w wielkim mieście" czymś wyjątkowym. Teraz to serial, jakich wiele.
Producenci utopili serial w politycznej poprawności, aby przypodobać się współczesnej publice. Gdy to zauważasz, zdajesz sobie sprawę, o ile zabawniejszy mógłby być to seans, gdyby znalazła się w nim Samantha, która wszelką poprawność ma w głębokim poważaniu.
Jako pewne wydarzenie kulturowe przygody Carrie i jej przyjaciół powinno się zostawić w przeszłości. Zaciąganie ich siłą do teraźniejszości funduje jedynie rozczarowanie.
Jest to serial w odwrocie: defensywny, spłoszony, przerażony, że może kogoś urazić - czytamy w opiniach zarejestrowanych na Rotten Tomatoes recenzentów.
And Just Like That nie zdołał też wywrzeć pozytywnego wrażenia na sporej części renomowanych publikacji poświęconych kulturze. Według New York Timesa serial wywołuje u widza zażenowanie spowodowane kompletnym brakiem wyczucia i przygnębiającą fabułą. Deadline natomiast uznał nową historię producenta Michaela Patricka Kinga za niesłychanie problematyczną. Zdaniem The Washington Post And Just Like That jest programem agresywnym i męczącym, przy czym jego obejrzenie opisuje się jako świetny sposób na zrujnowanie dobrego nastroju. Również The Guardian nie miał nic przyjemnego do napisania. Zdaniem redaktorów produkcja HBO umniejsza głównym bohaterkom, zmieniając je w kobiety-porażki wypadające mizernie na tle swoich wcześniejszych wcieleń.
Jesteście już po seansie? Faktycznie, jest aż tak tragicznie?
Przypomnijmy: Gwiazda "Seksu w wielkim mieście" zdradza, co stanie się z postacią Samanthy w kontynuacji serialu: "Jest częścią historii"