Piotra Adamczyka i jego żonę Karolinę Szymczak łączy nie tylko wzajemne uczucie, ale też miłość do aktorstwa. Oboje z powodzeniem rozwijają swoje pasje. Piotr coraz częściej pojawia się w zagranicznych produkcjach, podczas gdy Karolina stawia na razie na lokalne produkcje, choć też ma na koncie międzynarodowe epizody.
Karolina Szymczak zagrała hrabinę Antoninę Konarzewską
Ostatnio aktorka zagrała w filmie historycznym "Powstaniec 1863". Produkcja dopiero co trafiła do kin, a w internecie zaczęły pojawiać się pierwsze recenzje. Jedna z nich szczególnie rozsierdziła żonę Adamczyka. Trudno jej się dziwić. Jacek Szczerba z "Gazety Wyborczej" skupił się nie tyle na jej aktorskim warsztacie, co na wyglądzie.
Do roli hrabiny Antoniny Konarzewskiej Syka wziął atrakcyjną Karolinę Szymczak: ubrał ją w posępną suknię zapiętą pod szyję, włosy schował pod okryciem głowy, skazując na "granie oczami", które nie są jej największą estetyczną zaletą - czytamy.
Dalej dziennikarz ubolewa nad tym, że wyzwanie aktorskie Szymczak było "skromne" i widzowie nie mogli zobaczyć jej pocałunku z Marcinem Kwaśnym w roli Lachowicza.
Czyżby, skoro to film o księdzu, tzw. momenty były w nim zakazane? - zastanawia się dziennikarz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żona Piotra Adamczyka odpowiada na "krytykę"
Karolina Szymczak odniosła się już do recenzji na instagramowej relacji. Najbardziej zabolało ją to, że na łamach "Gazety Wyborczej", uchodzącej za postępowy tytuł, pojawiły się tak szowinistyczne treści.
To, czy aktorka, według pana, jest atrakcyjna czy nie, nie ma żadnego znaczenia dla filmu. Bo aktorstwo nie polega na atrakcyjności aktora czy aktorki - napisała.
Szymczak odniosła się też do tego, dlaczego grana przez nią postać była ubrana w konkretny sposób. Jak wyjaśniła Jackowi Szczerbie, wynikało to z historycznego kontekstu wydarzeń przedstawianych w filmie. Kobiety nosiły wówczas stroje żałobne na znak protestu przeciwko carskiej Rosji.
Pana cała opinia o postaci Antoniny Konarzewskiej w filmie "Powstaniec 1863" jest opinią o moim wyglądzie, a nie kreacji aktorskiej, co w niektórych krajach już w tej chwili byłoby nie do przyjęcia, a nawet do wyciągnięcia z tego mizoginistycznego podejścia konsekwencji. Cóż, żyjemy w Polsce i niby bronimy praw kobiet. Niby... - podsumowała.
Dobrze powiedziała?