To miała być przyjemna, weekendowa podróż, suto zakrapiana alkoholem. Jacht Splendour 28 listopada 1981 roku wypłynął z Los Angeles w kierunku skalistej wyspy Santa Catalina. Oprócz Natalie Wood i kapitana, Dennisa Daverna, na pokładzie obecny był jeszcze mąż kobiety - Robert Wagner oraz Christopher Walken. Po wielu latach milczenia kapitan łodzi wyznał, że podczas całego rejsu panowała bardzo napięta atmosfera. Między trójką aktorów, a przede wszystkim między małżonkami, wybuchały częste i gwałtowne kłótnie. Doszło podobno do tego, że Wood prosiła Daverna o załatwienie wodolotu, który zabrałby ją z powrotem na brzeg. Może gdyby mężczyzna spełnił wtedy prośbę artystki, ta historia nie miałaby tak katastrofalnego zakończenia. Może…
Według opowieści Daverna, w trakcie jednej z wielu sprzeczek, podenerwowani Wood i Walken przerwali wspólne biesiadowanie i udali się do swoich kajut. Godzina była późna, ale Wagner i kapitan statku postanowili kontynuować libację. Po przechyleniu niezliczonej ilości kieliszków, mąż Wood również oddalił się do jej kabiny, gdzie, według Daverna, na nowo rozgorzała awantura. Zmartwiony kapitan chciał sprawdzić, co dzieje na tyłach jachtu, ale aktor odesłał go z kwitkiem. Davern wierzy, że właśnie wtedy Wagner zamordował Natalie Wood.
Kiedy kapitan w końcu udał się do źródła hałasu, zauważył, że nie ma tam już nie tylko kobiety, ale zniknęła także szalupa ratunkowa. Davern podobno zamierzał natychmiast podjąć się poszukiwań, ale mąż zaginionej skutecznie go od tego odwiódł.
Zostańmy i otwórzmy kolejną butelkę wina - zaproponował.
Następnego ranka ciało gwiazdy zostało wyłowione w odległości 1 km od jachtu. To Davern, a nie mąż zmarłej, został na miejscu, by zidentyfikować zwłoki. Jako oficjalną przyczynę śmierci policja podała utonięcie, w skutek wypadnięcia za burtę pod wpływem alkoholu. Jednakże według raportu z autopsji, który ujrzał światło dzienne 30 lat po zagadkowej śmierci Wood, na jej ciele widoczne były siniaki, a na policzku ślad po zadrapaniu.
Po fatalnym incydencie Davern podobno przez większość czasu tkwił w swoim mieszkaniu, a jeśli chciał gdzieś wyjść, pod domem zawsze czekała na niego luksusowa limuzyna. Jak twierdzi, dopiero później dotarło do niego, że ktoś dyskretnie próbował go powstrzymać przed ujawnieniem, co naprawdę wydarzyło się na pokładzie Splendouru.
Dodatkową, jakże intrygującą okolicznością w sprawie jest oświadczenie pewnej kobiety, która w czasie wypadku spędzała noc w porcie niedaleko dryfującego Splendouru. Marilyn Wayne w wywiadzie z 2011 roku wyznała, że tego feralnego wieczoru zaniepokoiły ją rozpaczliwe krzyki, dobiegające najprawdopodobniej ze statku aktorki. Mniej więcej o tej samej godzinie, na jaką oszacowano czas zgonu, Wayne rzekomo usłyszała kobietę wołającą: "Pomóżcie, niech mi ktoś pomoże, tonę". Świadek utrzymuje, że jej relację zignorowano podczas śledztwa.
W lutym 2018 roku na nowo otwarto śledztwo, mające ustalić przyczynę śmierci Wood. Robert Wagner został uznany za podejrzanego, jednak do tej pory odmawia rozmowy z władzami.