Emerytury gwiazd to temat, który za każdym razem budzi wiele emocji. Sporo z nich, mimo że mogłyby cieszyć się zasłużoną emeryturą, wciąż bowiem pracuje. Krystyna Prońko przyznała, że mimo wieloletniej kariery zmuszona jest nadal występować, aby związać koniec z końcem, ponieważ jej emerytura nie wystarcza na pokrycie codziennych wydatków. Z kolei Katarzyna Dowbor, dzięki regularnemu opłacaniu składek, może cieszyć się stabilną sytuacją finansową.
Tadeusz Drozda należy do grona tych, którzy krytykują gwiazdy narzekające na niskie świadczenia, mimo że miały możliwość zabezpieczenia się finansowo.
Czyta pani wypowiedź artystki, która mówi, że ma małą emeryturę, a potem niech pani wejdzie, jest taka strona, która mówi, ile dany artysta żąda za koncert - powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Temat emerytur został także poruszony przez reportera Pomponika w rozmowie z Renatą Pałys, niezapomnianą Heleną Paździoch z serialu "Świat według Kiepskich". Aktorka nie chciała zdradzić, ile miesięcznie otrzymuje, ale z jej wypowiedzi wynika, że nie narzeka na wysokość świadczenia. Zadbała także o swoje finanse.
Mam emeryturę, jaką mam, nie mam zamiaru mówić, jaka ona jest. Natomiast, pracując cały czas w systemie takim, że raz mam pracę, raz nie mam, nauczyłam się dbać o swoje finanse i nie boję się przyszłości finansowej swojej absolutnie. Natomiast wiem, że zawsze, jak mówimy o emeryturze i aktorzy mówią o wysokościach tej emerytury, które są żałosne, to pada taki argument: "bo się nie płaciło, to się nie ma". Natomiast ci ludzie, którzy tak mówią, nie wiedzą jednego - zaczęła swoją wypowiedź.
Renata Pałys o emeryturach gwiazd: Naprawdę nie było z czego odkładać
Renata Pałys przyznała, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak wyglądał system emerytalny przed 1989 rokiem. Aktorka wyjaśniła, że wówczas, pracując w filmie na umowę zlecenie, umowy zawsze zawierały punkt mówiący, iż "zleceniodawca opłaca wszystkie należne składki". W tamtych czasach nikt nie mówił o ZUS-ie ani o składkach emerytalnych - wszystkim wydawało się, że jeśli składki są opłacane, to obejmują wszystkie zobowiązania.
Otóż, przed 1989 rokiem, przed w ogóle zmianą systemu emerytalnego, jak myśmy pracowali w filmie na umowę zlecenie, to ostatni punkt tej umowy zawsze był taki, że "zleceniodawca opłaca wszystkie należne składki". Nie mówiło się wtedy o ZUS-ie, o takich sprawach, nam się wydawało, że jak wszystkie, to wszystkie, prawda? A tylko się odprowadzało podatek dochodowy, więc mieliśmy całe lata nieskładkowe, nie dlatego, że nam się nie chciało, tylko nie było takiego systemu. Do 1989 roku nie było takiego systemu.
Potem system się zmienił, myśmy odprowadzali już składki sami. Odprowadzało się składki, często te składki były w wysokości takiej, ile myśmy zarabiali miesięcznie. To jest zawód, w którym można trzy miesiące nie pracować. Nikt o tym nie myślał. Natomiast jeżeli chodzi o te gwiazdy z PRL-u, które teraz nie mają za co żyć, to też chciałam powiedzieć, że te pieniądze, które się wtedy zarabiało, wszystkim się wydawały żałosne, naprawdę nie było z czego odkładać. Teraz jest inaczej, więc życzę młodym ludziom, żeby odkładali. Natomiast my, no, musimy się rozporządzać tym, co mamy - dodała.
Na koniec rozmowy Pałys przyznała, że czuje się spokojna, pod warunkiem, że nikt nie zdecyduje się zabrać jej oszczędności. Jak zaznaczyła, jeżeli nie pojawi się żadne nagłe rozporządzenie, które nakładałoby ograniczenia na jej dochody, ma poczucie bezpieczeństwa aż do końca swojego życia.