W ciągu ostatnich kilku dni Kinga Rusin stała się niespodziewanie bohaterką zagranicznej prasy po tym, jak opublikowała na swoim instagramowym profilu zdjęcie z mocno odchudzoną Adele, która desperacko stara się od miesięcy unikać mediów. Co prawda, niektóre magazyny zza oceanu przekręciły rodowód Kingi, twierdząc, że jest rosyjską osobowością telewizyjną, ale kto by się tam martwił o szczegóły.
Polska prezenterka do tej pory starała się raczej przemilczeć wywołaną swoim wpisem aferę, upewniając się jedynie, że jej nazwisko i pochodzenie nie są przekręcane w zachodniej prasie. W końcu jednak poczuła się zmuszona do zabrania głosu w sprawie.
Jak zapewnia w poście opublikowanym w środowy wieczór, sama chciałaby tworzyć memy na swój temat, tak bardzo poprawiają jej one nastrój.
Siedzę przed komputerem w L.A. i zaśmiewam się z memów powstałych na kanwie mojej relacji. Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne. Sama mam ochotę te memy tworzyć. Ale najśmieszniejsze jest to, że to, co opisałam, jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? Niech będzie, że mi się przyśniło, jeśli oczywiście lepiej się poczujecie - żartuje sobie nowa "przyjaciółka" Adele.
Mama Igi i Poli stwierdziła także, że oburzenie wywołane jej "bohaterską" relacją jest najwyraźniej symptomem nawrócenia się naszych czytelników.
Bardzo mnie cieszy, że tak wielu czytelników portali plotkarskich tak gwałtownie zaczęło wyznawać umiłowanie do prywatności... celebrytów. A hejterzy zaczęli opowiadać o moralności. Cuda po prostu. Nagle mikrorelacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi - zaznaczyła Kinga, powołując się na swoją wyuczoną profesję.
Jak twierdzi nasza "reporterka bez granic", jej "insiderski" wpis z zabawy największych gwiazd jest całkowicie zgodny z prawem Kalifornii. Nie musi więc obawiać się o zaproszenie do sądu ze względu na największą żenadę roku.
Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować. Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd show biznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych - czytamy na oficjalnym profilu Kingi.
Rusin wie jednak, że gwiazdy zazwyczaj nie życzą sobie obecności dziennikarzy na swoich prywatnych przyjęciach. Tym bardziej uważa więc, że jej się poszczęściło i nie widzi nic niewłaściwego w publikacji unikającej mediów jak grzesznik wody święconej Adele.
Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA. To oczywiste, że osoby znane w ogóle nie chcą by na ich imprezach byli dziennikarze. I oczywiście, setki dziennikarzy (z kilkoma rozmawiałam) z całego świata marzyło, aby się dostać na tę imprezę. To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko wspaniała noc, ale również wspaniałe zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat - odnotowuje z zaskoczeniem dziennikarka.
Teraz przechodzimy do zdecydowanie najlepszej części wypowiedzi Kingi. Otóż prezenterka zdaje sobie ponoć sprawę, że publikując zdjęcie wraz z opisem "naraziła się wielu osobom w Los Angeles". Nasza bohaterka jest jednak świadoma ryzyka i wie, że zawód dziennikarza wiąże się z pewnego rodzaju zagrożeniem. Ciekawe więc dlaczego Rusin zdecydowała się ostatecznie usunąć kontrowersyjną fotografię ze swojego profilu...
Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów "insiderskich". I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować zakazem wstępu na jakieś imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach - czytamy.
Co ciekawe, Kinia najwyraźniej wyparła kompletnie z pamięci fakt, iż jeszcze kilka dni temu zarzekała się, że na Oscary pojechała wyłącznie jako osoba prywatna planująca spędzić czas z przyjaciółmi na dobrej zabawie. Może jednak było tak faktycznie, zanim stała się pośmiewiskiem całej sieci.
Przypomnijmy: Oscary 2020: Opierzona Kinga Rusin wspomina zeszłoroczną stylizację i z zadowoleniem wyznaje: "Tym razem jestem tu PRYWATNIE"
Myślicie, że Kinga może liczyć na jakieś odznaczenie za swoją bohaterską pracę w terenie? My proponujemy Virtutti Cebulari.