Ricky Martin w ostatnim czasie nie może pochwalić się najlepszą passą. Pod koniec czerwca tego roku wokalista został pozwany na 3 miliony dolarów przez swoją współpracowniczkę Rebecca Drucker, która twierdzi, iż "uratowała jego karierę", a ten jej za to nie zapłacił. Na tym jednak kłopoty gwiazdora się nie skończyły, bowiem zaledwie tydzień później pojawiło się kolejne oskarżenie, tym razem o... przemoc domową.
Zobacz także: Ricky Martin oskarżony o PRZEMOC DOMOWĄ! Dostał zakaz zbliżania się do ofiary, sprawę tłumacząc "FAŁSZYWYMI OSKARŻENIAMI"
Na początku lipca "The Post" doniosło, iż Ricky Martin miał dopuścić się przemocy domowej, a domniemaną ofiarą jest 21-letni siostrzeniec piosenkarza - Dennis Yadiel Sanchez.
Przypomnijmy: Podenerwowany Maluma zaprzecza plotkom: "Pożycz mi swoją dziewczynę, a pokaże jej, jak bardzo JESTEM GEJEM"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakby tego było mało, pojawiły się kolejne, wstrząsające informacje w tej sprawie. Portal PageSix poinformował, że siostrzeniec Martina zarzucił mu także... kazirodztwo, twierdząc, że był molestowany przez swojego bliskiego. Portorykański wokalista miał utrzymywać z nim kontakty seksualne przez 7 miesięcy. Ostatecznie to Dennis Yadiel Sanchez zakończył ich relację, co nie zadowalało piosenkarza.
Głos w tej sprawie zabrał adwokat piosenkarza, Marty Singer, który natychmiast zaprzeczył oskarżeniom, zaznaczając, iż siostrzeniec Rickiego zmaga się z problemami zdrowotnymi na tle psychicznym.
Niestety osoba, która złożyła to zawiadomienie, zmaga się z głębokimi wyzwaniami dotyczącymi zdrowia psychicznego. Ricky Martin, oczywiście nigdy nie był i nigdy nie będzie zaangażowany w jakikolwiek związek seksualny lub romantyczny ze swoim siostrzeńcem. Zarzut jest nie tylko nieprawdziwy, ale i obrzydliwy - przekazał w oświadczeniu.
Marty Singer zapewnił, iż dowody będą działały na korzyść Ricky'ego Martina.
Wszyscy mamy nadzieję, że ten człowiek (Dennis Yadiel Sanchez) otrzyma pomoc, której tak pilnie potrzebuje. Ale przede wszystkim czekamy na oddalenie tej okropnej sprawy, gdy tylko sędzia przyjrzy się faktom - podsumował.
Jeśli jednak okazałoby się, iż oskarżenie jest prawdziwie, portorykańskiemu artyście grozi aż do 50 lat więzienia.