Robert El Gendy dał się poznać szerszej publiczności jako jeden z prowadzących "Pytanie na Śniadanie". Zanim mężczyzna rozpoczął karierę dziennikarską, korzystał ze statusu studenta, podróżował i brał udział w licznych wymianach. W 2001 roku El Gendy poleciał do Stanów Zjednoczonych i zatrzymał się w Nowym Jorku. Nic wtedy nie zwiastowało tragedii, a młody Robert cieszył się przygodą za oceanem.
Byłem studentem na wymianie. Pojechałem nauczyć się j. angielskiego i zarobić trochę. Marzyłem o USA, kocham NBA i chciałem zobaczyć na żywo miejsca, które znałem z telewizji - powiedział w wywiadzie dla "Jastrząb Post".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarz wyznał, że w dniu zamachu miał dzień wolny, który spędzał w niezobowiązujący sposób. W momencie, gdy samolot uderzył w wieżowiec, Robert jadł śniadanie w jednej z nowojorskich restauracji.
11 września miałem wolne. Siedziałem w knajpce na śniadaniu, kiedy wbiegła do niej roztrzęsiona kobieta i zaczęła opowiadać, co się stało. Mówiła chaotycznie, zrozumiałem tylko, że samolot uderzył w wieżowiec. Kiedy wybiegłem ze wszystkimi na ulicę, zobaczyłem płonącą pierwszą wieżę, chwilę później kolejny wybuch w drugiej - przekazał.
El Gendy natychmiast pobiegł po kliszę do aparatu, aby udokumentować katastrofę. Obraz, który zobaczył, zbyt dokładnie zapadł mu w pamięci.
[...] Kiedy wróciłem ze sklepu, ludzie płakali, wiedziałem, że nie jest dobrze. Nie mogłem się dodzwonić do mamy. Dwa może trzy dni linie były przeciążone. Może dlatego, że dzwoniłem, korzystając z tanich kart telefonicznych. Ale chyba wszyscy z nich wtedy korzystali. Apokalipsa. Byłem pierwszego dnia, gdy policja otworzyła ruch wokół WTC, obraz jak po wojnie - wyznał dziennikarz.
Mężczyzna zdecydował się wtedy wrócić do domu miesiąc wcześniej. Przez to, że Robert osobiście widział zamach na WTC, do dziś boi się latać samolotami.
Wtedy podjąłem decyzję o powrocie, skróciłem o miesiąc moją pierwszą podróż życia. Bałem się wsiąść do samolotu i od tamtej pory dalej się boję – podsumował.
Uczestniczka "Big Brothera" cudem uniknęła śmierć podczas WTC
Uczestniczka pierwszej edycji "Big Brothera", Manuela Michalak również cudem uniknęła śmierci podczas ataku na WTC. We wrześniu 2001 roku miała lecieć na sesję do Nowego Jorku. Uczestniczka borykała się jednak z problemami z formalnościami oraz wyrobieniem paszportu, przez co finalnie została w Polsce. 11 września miała pozować na jednym ze zniszczonych wieżowców.
11 września, czyli w dniu, kiedy były zaplanowane zdjęcia, tak jak zwykle włączyłam telewizor. Na wszystkich kanałach transmitowano atak na World Trade Center i pokazywano, jak runęły dwie wieże. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Przecież dokładnie wtedy, kiedy wydarzyła się ta tragedia, ja miałam być na dachu jednego z budynków - powiedziała w wywiadzie dla "DDTVN".