Piotr Jacoń kilka lat temu wyznał, że jest rodzicem transpłciowego dziecka. Od tamtej pory dziennikarz aktywnie działa na rzecz zwalczania transfobii i krzewienia szeroko rozumianej edukacji seksualnej oraz tolerancji. Transpłciowość to temat wciąż nowy w polskiej przestrzeni publicznej. Nierzadko osobom medialnym zdarzają się "mało fortunne" wypowiedzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Afery w "Szkole kontaktowym" ciąg dalszy
Tak też było wiosną tego roku, kiedy to Krzysztof Daukszewicz, były już współprowadzący "Szkło kontaktowe" zapytał Piotra Jaconia, jakiej jest tego dnia płci. Dziennikarz uznał jego "żart" za transfobiczny, co wyraził dobitnie we wpisie w mediach społecznościowych.
Stanowcza reakcja Jaconia miała doprowadzić do tego, że Daukszewicz został na jakiśczas odsunięty od prowadzenia satyrycznego programu w TVN24. Finalnie pożegnał się z formatem, a w ślad za nim z programu odeszli też Robert Górski i Artur Andrus.
Daukszewicz nie ukrywał, że sam poczuł się pokrzywdzony zachowaniem kolegi ze stacji. Jego zdaniem Jacoń "z ofiary zamienił się dość szybko w kata".
Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć - zapowiedział.
Robert Górski komentuje zachowuje Piotra Jaconia
Tym razem głos zabrał Robert Górski. W wywiadzie dla "Wprost" wrócił wspomnieniami do zakulisowych napięć związanych z konfliktem na linii Daukszewicz i Jacoń.
Ku mojemu zdziwieniu sytuacja, zamiast się wygaszać, przyjęła formę totalnej obrazy i ostentacyjnego gigantycznego urażenia, które z dnia na dzień było coraz większe. Obserwowałem rozwój sytuacji uważnie i po jakimś czasie stało się jasne, że to nie jest nieporozumienie, tylko zamysł - mówił.
Zwrócił też uwagę na to, że Jacoń nie przyjął przeprosin od prowadzącego "Szkło kontaktowe". Według Górskiego, zamiast zażegnania konfliktu dziennikarz wolał wszcząć awanturę.
To, że nie przyjął przeprosin, jest czymś skandalicznym, to jest, mówiąc krótko, chamstwo - podsumował.
Górski, tak jak i Andrus, odszedł ze "Szkła kontaktowego", aby wyrazić solidarność z Daukszewiczem. Jak przyznał w rozmowie dla "Wprost", nie mógł zostać obojętny.