Robert Karaś znów stał się "bohaterem" sportowego skandalu. Udało mu się pobić rekord pięciokrotnego Ironmana, ale niestety radość z wyniku nie trwała długo. Amerykańska Agencja Antydopingowa poinformowała go, że w organizmie wykryto pozostałości zakazanej substancji.
W sieci zaroiło się od nieprzychylnych komentarzy na temat działalności sportowej Roberta Karasia, a on nie ma zamiaru milczeć. Pod najnowszym postem na Instagramie odpowiada internautom i zacięcie trzyma się wersji, że jest niewinny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robert Karaś odpowiada na pytania internautów ws. afery dopingowej
Jeden z obserwatorów zapytał Roberta Karasia, czy znając scenariusz z poprzednich zawodów, nie myślał o przeprowadzeniu badań na własną rękę. Jego zdaniem zastanawiające było to, niedopuszczalne substancje wciąż pozostają w organizmie sportowca. Prawda jest smutna.
Tak to wszystko jest z tamtego roku. Nie miałem możliwości zrobić testów. (...) Próbowałem znaleźć informacje, gdzie taki test można zrobić, niestety nie było takiej możliwości. Zawsze są badania antydopingowe na zawodach ultra, mówiłem. Raz miałem przed, raz w trakcie, i kilka razy po wyścigu. Sam prywatnie nie mogłem się przebadać - odpowiedział Robert Karaś.
Medialna afera z udziałem Roberta Karasia zyskała tak duży rozgłos, z uwagi na to, że w ubiegłym roku również anulowano mu wynik przez wykrycie środków dopingowych. Jedna z fanek stanęła w jego obronie i zauważyła, że sportowiec nauczony doświadczeniami przeszłości nie chciałby ponownie zszargać sobie reputacji. Skorzystał z tej sytuacji i wyjaśnił, że tym razem osobiście poprosił komisję o badania.
Sam wezwałem USAdę, zapłaciłem za testy i jako jedyny byłem badany. Za pierwszym razem też nic nie zrobiłem. Wszystko jest pozostałością po walce z lutego tamtego roku - wyjaśnił Robert Karaś.
Sportowiec odniósł się również zbiorowo do mniej przychylnych komentarzy. Przestrzegł hejterów.
Jestem wojownikiem, dlatego wiem, że sobie z tym wszystkim poradzę. Pomyślcie, jakby trafiło na kogoś innego. Myślę, że już takiej osoby, by z nami nie było. To, co wielu z was robi, ta agresja, wyzwiska, groźby są nieadekwatne do tego co się wydarzyło. Pomyślcie, zanim napiszecie durny komentarz. A ja dalej robię swoje, udowodnię, że mówię prawdę. Miłego dnia - dodał na InstaStories.