Robert Karaś z bohatera narodowego szybko stał się jego przeciwieństwem. Wiosną partner Agnieszki Włodarczyk pobił rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana. Niszowa dyscyplina wymaga od uczestników niesamowitej kondycji i wytrzymałości. O wyczynie Polaka rozpisywały się media nie tylko w kraju.
Niestety jego sukces stanął pod znakiem zapytania po tym, jak organizatorzy ujawnili wyniki testów antydopingowych. Okazał się bowiem, że w krwi Karasia wykryto niedozwolone substancje. Sportowiec, który twierdzi, że nie jest sportowcem, tylko sportowym freakiem, odniósł się już do całej sytuacji, twierdząc, że nie stosował dopingu ani przed startem w Brazylii, ani przed żadnym innym triathlonem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robert Karaś opowiedział o relacjach z rodzicami
Przyznał jednak, że wspomagał się lekami przy okazji walki w federacji Fame MMA. Substancje wykryte ostatnio w jego krwi miały być śladem po tym epizodzie. Ostatnio Robert Karaś raz jeszcze zabrał głos w sprawie podczas konferencji "Fame 19 Cage Special".
Agnieszka Włodarczyk stanęła już w obronie swojego partnera. Sam Karaś przyznał, że jest jej za to wdzięczny. Docenia również show biznesowe obycie swojej ukochanej.
Aga też jest w mediach i wie, jak to działa, jest odporna. Ale moja mama... jest mi jej szkoda. Mojego taty, pomimo że nie mam z nim kontaktu, też - przyznał.
Szybko dodał też, że kocha swojego tatę, choć pewnie nigdy nie zamieni z nim słowa, bo "nie ma na to ochoty".
Kocham swojego tatę, pewnie nigdy nie zamienię z nim już słowa, bo nie mam na to ochoty, natomiast wiem, że on też to odczuwa. Ma 76 lat i dostaje z każdej strony, bo nie ma Instagrama itd., odpala TVN i słyszy kłamstwa - dodał.
Afera dopingowa z Karasiem wzbudza wiele kontrowersji. Mężczyzna może bowiem stracić rekord świata. Na początku pojawiały się też sprzeczne informacji w kwestii tego, czy wiedział o tym, że korzysta z nielegalnego wspomagania, czy nie.