Decyzja Amerykańskiej Agencji Antydopingowej o zawieszeniu Roberta Karasia aż na 8 lat odbiła się w mediach szerokim echem. Nałożenie tak dotkliwej kary podyktowane było ponownym wykryciem w jego organizmie niedozwolonych substancji. Triathlonista tłumaczył, że przyjmował je za namową osób związanych ze środowiskiem Fame MMA, którzy nie mieli dokładnej wiedzy o działaniu zakazanego środka.
Mąż Agnieszki Włodarczyk postanowił wreszcie skontrować wszelkie zarzuty pod swoim adresem i sprostować kilka błędnie przedstawionych informacji. W tym celu przyjął zaproszenie do programu "Dzień Dobry TVN", w którym udzielił wywiadu Mateuszowi Hładkiemu. Dziennikarz może mówić o sporym szczęściu, ponieważ jak dobrze wiemy, nie wszystkie znane osoby zgadzają się, by to właśnie on przepytywał je na oczach całej Polski.
Robert Karaś nie miał pojęcia o dokładnym działaniu zażywanych sterydów
Prezenter wspomniał, że po ustanowieniu przez sportowca nowego rekordu na świata na dystansie 10-krotnego Ironmana, jeszcze 2 lata temu otrzymywał zewsząd słowa podziwu i uznania. Nawiązując do dyskwalifikacji obowiązującej aż do 2033 r., wprost zapytał rozmówcę, czy oszukał swoich kibiców.
Nic nie było drugi raz. Oczywiście były te środki w moim organizmie, ale pierwsza rzecz, którą chciałem sprostować to, że jest to cały czas przypinane do triathlonu. W triathlonie nigdy nie brałem żadnej zakazanej substancji w trakcie przygotowań ani na żadnym wyścigu przez całe swoje życie. Jeżeli ktoś bierze doping tam, gdzie on jest zakazany, gdzie są testy i powinna być rywalizacja fair play, to gardzę takimi ludźmi - wyjaśnił.
Robert Karaś potwierdził, że został wprowadzony w błąd. Mimo świadomości ryzyka przyjmowania sterydów anabolicznych przez triathlonistów, otrzymał błędne informacje na temat skutków ich zażywania.
Dla mnie doping jest oszustwem nad rywalem, ale jeśli wiedziałem, że to znika z organizmu po 72 godzinach, bo tak miałem powiedziane i nie będzie aktywny, i nie będzie działać na żadnym treningu dalej, to wiedziałem, że w tym obszarze nikogo nie oszukam, dlatego łatwo mi było podjąć tę decyzję, bo moje intencje nie były takie, żeby oszukać jakiegokolwiek triathlonistę potem na zawodach - tłumaczył w dalszej części rozmowy.
Robert Karaś obwinia siebie o brak weryfikacji informacji
Mateusz Hładki dopytywał swojego gościa, czy szykując się do walki w oktagonie, miał świadomość, jakiego rodzaju substancje trafiają do jego orgaizmu.
Wiedziałem, że są to środki zakazane, natomiast nie wiedziałem za co odpowiadają, bo nie czytałem o nich. Dopiero jak przyszło pismo, że jestem na dopingu, to ja zadzwoniłem wtedy do Michała i zapytałem: "Czy to jest to, co ty mi dawałeś?". Ja się nad tym nie zastanawiałem. To jest właśnie ta moja ufność, że ja nie sprawdzałem na co to jest, tylko idąc tam do gabinetu, wiedziałem, że idę po to, żeby wyjść do walki, że on mi pomoże. Ja naprawdę nie sprawdzałem, nie czytałem o tym, w czym to pomaga - odpowiedział.
Reporter "Dzień Dobry TVN" wspomniał też o różnicy w rodzajach wykrytych substancji dopingowych. Podczas testów przeprowadzonych w Brazylii wykazano obecność w jego organizmie drostanolonu i meldonium. Z kolei niespełna rok później badania na Florydzie stwierdziły obecność innej substancji - klomifenu. Hładki zapytał więc, skąd wzięła się ta różnica.
Nie mogłem w to uwierzyć. Podobno klomifen jest wykrywany pulsacyjnie, że może być wykryty na 50. dzień, na 100. już nie, ale na 150. znowu tak. (...) Innego wytłumaczenia na to nie ma - objaśnił.
Robert Karaś wyjaśnił, jak obecnie kształtuje się jego kariera
Ostatnie pytanie dotyczyło strat poniesionych przez Roberta Karasia. Przedstawił, jak wyglądają jego umowy sponsorskie i podpisane wcześniej kontrakty.
PR-owo straciłem, stresowo trochę też, bo ja jestem bardzo mocny i pomimo tego, że wiem, jaka była prawda, też mnie to trochę dotykało. Nic nie straciłem sportowo, bo dalej mogę robić sobie wyzwania. Ja mogę jutro iść i pobić 10-krotnego Ironmana, zrobić to dla siebie, dalej będzie o tym głośno, dalej będę miał sponsorów. Mnie wspiera Królestwo Bahrajnu oraz moi sponsorzy. Im nie zależy na tym, żebym ja startował w oficjalnych zawodach. Ja tego nie muszę robić. Mogę pokazywać sport inaczej, mogę łamać te bariery gdzie indziej, ponieważ ja tam nigdy złotówki nie zarobiłem. Ja musiałem płacić za zawody, kilkanaście tysięcy złotych za start w tych zawodach. Ja już to wszystko osiągnąłem, nie muszę tego robić drugi raz. Ale ja wiem, że to zrobiłem. Wiem, że zrobiłem to najszybciej na świecie. Wiem, że miałem rekord świata, wiem dlaczego nie jest uznany, ale też wiem, że on był zrobiony prawidłowo. Nic tam nie było oszukane - powiedział z całkowitym przekonaniem.
