Tegoroczny mundial z pewnością zostanie na długo w pamięci Polaków. Naszej reprezentacji udało się wyjść z grupy i zakwalifikować do 1/8 finału mistrzostw świata. Mimo że można było przypuszczać, iż nie mamy większych szans podczas starcia z mistrzami świata, to i tak wszyscy niemalże do samego końca łudzili się, że może i tym razem szczęście nam dopisze. Niestety finalnie przegraliśmy 1:3, choć w przeciwieństwie do meczu z Argentyną - tym razem udało nam się spędzić trochę czasu pod bramką przeciwnika. Gdy kurz wokół występów Polaków jeszcze nie opadł, to media rozgrzała już kolejna afera związana z naszą reprezentacją.
Dziennikarze Wirtualnej Polski poinformowali bowiem, że zawodnicy mają otrzymać "skromną" premię od Mateusza Morawieckiego. Okazało się, że premier miał obiecać reprezentacji i sztabowi 30 milionów złotych za awans do kolejnego etapu. Informacje o nagrodzie dla piłkarzy nie tylko zezłościły kibiców, ale i ponoć poróżniły samą kadrę. W końcu głos zabrał rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego, który poinformował, że jakieś pieniądze faktycznie są przewidziane, ale na rzecz specjalnego funduszu, który przeznaczony będzie na szkolenia, w tym między innymi dla dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Całą sprawę skomentował także niejako wywołany do tablicy Mateusz Morawiecki, który najpierw pochwalił reprezentację na Facebooku, przypominając, że po 36 latach udało nam się wyjść z grupy, a następnie przeszedł do clue całej wypowiedzi, przyznając, że żadnych pieniędzy jednak nie będzie.
Uważam również, że nagradzanie za wyniki na najbardziej prestiżowych turniejach jest ważnym elementem całości systemu i zarazem rolą Związku oraz głównych sponsorów. Na koniec wprost: nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy - pisał Morawiecki na Facebooku.
Mimo że żaden z piłkarzy nie chciał oficjalnie komentować całego zajścia, to znalazł się "anonimowy reprezentant", który w rozmowie z Polsat Sport opowiedział nieco o kulisach całej sprawy. "Jeden z najbardziej istotnych graczy" wyjawił, że piłkarze są "zaskoczeni i załamani" całą sprawą i że rozmowy o pieniądzach faktycznie miały miejsce, ale nie było nawet wiadomo, o jaką kwotę chodzi.
Nawet nie było wiadomo, o jaką konkretną kwotę do podziału chodzi, bo wcześniej przed wylotem podczas spotkania z premierem żartowaliśmy, żeby pamiętał, że my w większości zarabiamy w euro (...). Ustaliliśmy, że do tematu wrócimy po mistrzostwach, jeśli w ogóle jakieś dodatkowe pieniądze się pojawią. Bo to wcale nie zostało zapowiedziane oficjalnie. Cała rozmowa trwała może pięć minut i miała miejsce dzień po meczu z Argentyną. Na tej podstawie zrobiono z nas nie wiem jakich chciwców, a przecież większość z nas nawet nie zabrała głosu w tej sprawie - mówił zawodnik.
Teraz Robert Lewandowski zdecydował się na szczerą rozmowę z Przeglądem Sportowym, która zostanie opublikowana w całości w piątek 9 grudnia. Teraz można już przeczytać krótki fragment rozmowy. Kapitan zapytany przez Bartosza Węglarczyka, czy był zaskoczony zamieszaniem wokół premii od premiera dla piłkarzy, odparł, że jego zdaniem... był to tylko pretekst do poróżnienia Polaków.
Odpowiem panu bardzo osobiście. Cała ta sprawa stała się trochę pretekstem do rozpętania wojny polsko-polskiej, w której jest chyba dużo polityki, sporów różnych frakcji, również wokół PZPN-u, wokół zwolenników i przeciwników trenera. Tylko że to wszystko się dzieje poza piłkarzami, którzy razem z kibicami są ofiarami tej sytuacji. Każdy głos jest wykorzystywany, przekręcony, dopasowany do tezy, która danej osobie pasuje. I piłka, zamiast łączyć ludzi, tu nas chyba podzieliła. I to jest dla mnie najgorsze - mówił.
Też tak myślicie, że chodziło o zrobienie ofiar z piłkarzy?