Pod koniec kwietnia media obiegła informacja o kolejnej inwestycji Roberta Lewandowskiego. Mistrz strzelców w piłce nożnej postanowił ulokować kapitał w "sports barze" zlokalizowanym w Browarach Warszawskich.
Przypomnijmy: Robert Lewandowski otwiera RESTAURACJĘ w Warszawie! "3300 metrów kwadratowych, trzy kuchnie..."
Mamy lipiec, a więc zgodnie z zapowiedziami syna Magdy Gessler, Tadeusza Mullera, który podjął się stworzenia menu do lokalu i wykreowania jego wizerunku, wielkimi krokami zbliża się termin otwarcia restauracji. Właściciele szukają już pracowników i właśnie z tego powodu o nowym biznesie Lewego znów zrobiło się głośno.
Wszystko za spraw niskich - jak twierdzą potencjalni pracownicy - stawek oferowanych przez team Lewandowskiego. Jak podaje serwis money.pl, na grupach pracowników gastronomii propozycje płac w nowej restauracji nazwano "patogastronomią".
Dla przykładu stawkę oferowaną kucharzowi (22 złote netto za godzinę) pracownicy porównują do zarobków pomocy kuchennej w innych lokalach (w niektórych pomoce dostają nawet więcej). Oferta dla kelnerów (15 złotych netto plus napiwki) i barmanów (18 zł netto za godzinę plus napiwki) to najniższy próg oferowany na rynku.
Redakcja Money.pl skontaktowała się z Jackiem Trybuchowskim, współwłaścicielem NINE's Restaurant & Sports Bar. Biznesmen wyjaśnił, dlaczego w lokalu sygnowanym nazwiskiem Lewego pracowników ceni się słabiej, niż gdzie indziej.
To nie będzie ekskluzywna restauracja fine diningowa. Chcemy ją pozycjonować jako casual dining, czyli dostępną niemal dla każdego. Co więcej, NINE's to nie tylko restauracja, ale także Sports Bar i przestrzeń eventowa. Do dyspozycji gości będą aż 4 poziomy i niemal 1400m2. Oczekujemy dużego ruchu dzięki między innymi dostępnym cenom i profesjonalnemu serwisowi. Dlatego nie chcemy zawyżać cen, a przyjęte przez nas stawki są aktualnie na progu opłacalności - mówi wspólnik Lewandowskiego.
Trybuchowski dodaje, że zaproponowane kwoty są wyjściowe, a osoby z dużym doświadczeniem od razu mogą liczyć na wyższe zarobki. Wspólnik Lewego podkreśla, że wraz z rozwojem firmy będą rosły zarobki pracowników. Lokal ma zatrudniać od 80 do 100 osób, z czego około 70 będą stanowili: kucharze, pomocnicy kuchenni, barmani i kelnerzy.
To będzie stanowiło od 35 do 37 proc. przychodów naszej działalności. Liczymy koszty na poziomie progu rentowności. Jednak tak się wychowałem i tak będzie w naszej restauracji, że zyskiem będziemy się dzielić. Docelowo chciałbym, aby było to 15-30 procent podstawy wynagrodzenia. Pracownicy będą mieli zapewnione premie, gdy tylko restauracja zacznie zarabiać. Nawet od pierwszego miesiąca - zapewnia wspólnik Lewandowskiego.
Trzymamy kciuki. W końcu za prestiż pracy dla Lewandowskiego i Mullera rodziny się nie wyżywi. Oby tylko nie wypłacali premii w kulkach mocy...