Nie ma wątpliwości, że Robert Lewandowski obok Mikołaja Kopernika i papieża Jana Pawła II jest aktualnie jednym z bardziej rozpoznawalnych na świecie Polaków.
Występujący na pozycji napastnika w niemieckim klubie Bayern Monachium 33-latek regularnie nagradzany jest za swoje działania na boisku nie tylko imponującymi honorariami, ale i licznymi nagrodami w swojej dziedzinie. Kilka dni temu Lewy odebrał na przykład prestiżową statuetkę dla najlepszego strzelca w Europie - Złotego Buta.
W czwartek piłkarz udzielił wywiadu dla TVN24, w którym między innymi odniósł się do ostatniego wyróżnienia.
Jeśli są wyniki, to i nagrody przychodzą. Wszystko, co zdobywa się z drużyną, jest najcenniejsze. Nagrody indywidualne są czymś dodatkowym, ale co ja doceniam, bo wiem, ile musiałem na to pracować - wyznał w "Faktach po Faktach", mówiąc "skromnie", że tego typu nagrody są odzwierciedleniem ciężkiej pracy, a także zbawiennie wpływają na jego ego:
Taka nagroda to na pewno duma i szczęście, a także poczucie własnej wartości. Nie ma co ukrywać, patrząc na to, co robię na boisku, że są powody do zadowolenia. Czasem wyniki przychodzą później, ale cierpliwość odgrywa kluczową rolę.
Robert zapowiedział jednak, że nie zamierza osiąść na laurach:
Jestem typem człowieka, który nie ma myślenia: "Ok, zdobyłem to i wystarczy". Sukcesy mnie nakręcają i motywują. Ciesze się, że moja pasja do sportu ciągle daje mi tyle radości i motywacji, że mam siłę, aby się samodoskonalić. Po swoich badaniach widzę, że czuje się lepiej niż miałem 25, 26, czy 27 lat. To daje mi dużego bodźca, że można gdzieś pójść wyżej - mówi ambitny król strzelców, następnie odnosząc się do tego, że w zeszłym roku nie przyznano mu Złotej Piłki.
Z jednej strony szkoda, że plebiscyt został odwołany, ale ja dużo o tym nie myślę. Zdaję sobie sprawę, że to jest prestiżowa nagroda, ale nie zastanawiałem się, dlaczego odwołali ceremonię - przekonuje i dodaje optymistycznie: Mam nadzieję, że wpływu na to nie miało to, skąd pochodzę. Nie dopuszczam do siebie nawet takiej myśli...
Lewandowski nie omieszkał odnieść się do Euro 2020, podczas którego Polska po raz kolejny nie odniosła zbyt wielkich sukcesów. Tutaj już Robert nie jest tak entuzjastycznie nastawiony do tematu:
Byłem rozczarowany po Euro. Miałem poczucie, że mogliśmy więcej - ubolewał, utożsamiając się zapewne z większością Polaków i zaznaczając, że mimo to wierzy w drużynę, której jest kapitanem:
(...) Na to, co robimy z reprezentacją, trzeba patrzeć przez pryzmat potencjału. Z jednej strony mógłbym powiedzieć, że mamy małe szanse, ale ja nie jestem takim typem. Jestem dumny z tego, skąd pochodzę i dla kogo gram. Staram się wyciągać jak najwięcej z tego co mamy, ale nie oczekuję, że będziemy wygrywać złote medale - stwierdził pobłażliwie.
Okazuje się także, że optymistycznie nastawiony do siebie samego sportowiec widzi u swojej drużyny... progres.
Widzę postęp w reprezentacji - przekonuje, winą za nieustanne porażki na boisku obarczając... kontuzje:
Sam się zastanawiałem, czego brakuje w tej układance, żebyśmy zrobili krok do przodu. Patrząc na to, ile było kontuzji, to nie jest łatwe dla trenera i drużyny. Mamy zawodników, którzy mogą się pokazać z dobrej strony, ale byli nieobecni. To nie ułatwia. Teraz problemy ciągle nas dotykają, ale musimy myśleć pozytywnie, żebyśmy zagrali w barażach i zakwalifikowali się na mistrzostwa świata - kwituje, losy polskiej reprezentacji oddając w ręce "pozytywnego myślenia".
Myślicie, że optymizm Roberta to sprawka Ani? Przypominamy: Anna Lewandowska przekonuje: "POZYTYWNE podejście do życia pozwala nam szybciej rozwiązywać wiele problemów"
Posłuchaj najnowszego odcinka Pudelek Podcast!