Trwa ładowanie...
Przejdź na
Megi
Megi
|
aktualizacja

Robert Motyka z Paranienormalnych gorzko o kolegach z kabaretu: "Rozmawialiśmy ze sobą TYLKO NA SCENIE"

357
Podziel się:

Robert Motyka przed laty mógł poszczycić się ogromną popularnością, kiedy to wraz z grupą Paranienormalni podbijał polską scenę kabaretową. Teraz artysta opowiedział o trudnych doświadczeniach w swoich życiu, wspominając o tragicznym wypadku syna, chorobie ojca i rozstaniu z przyjacielem z kabaretu.

Robert Motyka z Paranienormalnych gorzko o kolegach z kabaretu: "Rozmawialiśmy ze sobą TYLKO NA SCENIE"
Igor Kwiatkowski i Robert Motyka (AKPA, FORUM)

Kabaret Paranienormalni powstał w 2004 roku; założył go Robert Motyka z kolegami. Trudno znaleźć widzów, którzy choć raz nie widzieliby występu formacji czy nie słyszeli o Mariolce - alter ego Igora Kwiatkowskiego. W 2017 roku nieoczekiwanie poinformowano jednak, że grupę opuszcza Kwiatkowski, który postanowił rozpocząć solową karierę. Teraz Motyka w rozmowie z "Dzień dobry TVN" wrócił pamięcią do tego ciężkiego dla niego czasu i opowiedział o ich relacji.

Przeżywaliśmy wzloty i upadki, zaprzyjaźniliśmy się bardzo. Do tego stopnia, że spędzaliśmy ze sobą święta, Igor też jest ojcem chrzestnym mojej córki Hani i nagle w styczniu 2017 roku mój przyjaciel mi mówi, że on odchodzi z tego projektu i będzie robił karierę solową - opowiadał.

Robert ujawnił, że sytuacja ta wyklarowała się tak naprawdę zaledwie w ciągu miesiąca, bo jeszcze w grudniu kabareciarze snuli wspólne plany na przyszłość, a w "styczniu okazało się, że to koniec". Motyka opowiadał, że nie mógł sobie poradzić z tą sytuacją i tak naprawdę nie miał okazji przegadać jej z przyjacielem.

Trudno powiedzieć, o co poszło. Każdy mówi, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, ale myśmy nigdy nie mieli okazji, żeby to przegadać, o co poszło. Taka została podjęta decyzja, z którą oczywiście się nie zgodziłem. Ja nie byłem gotowy emocjonalnie, żeby powiedzieć: Okej. Wpadłem w najtrudniejszy moment w swoim życiu artystycznym, czyli przez dwa lata nie potrafiłem nic ze sobą zrobić. Przestałem w siebie wierzyć, nie potrafiłem niczego napisać, niczego wymyślić, nauczyć się tekstu na pamięć... - opowiedział w rozmowie z Dorotą Wellman.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Michał Szpak o ślubie, pracy w TVP i żałobie po śmierci mamy

Robert Motyka opowiada o przyjaźni z Igorem Kwiatkowskim

Mimo że Kwiatkowski jeszcze przez rok pozostał w zespole, to relacje panów były napięte i - jak sam Robert przyznał - ograniczone do minimum.

Myśmy rozmawiali ze sobą tylko na scenie. Dwie godziny spektaklu, zachowujemy się normalnie, gramy, a potem cisza. Było kilka prób z mojej strony, żeby dowiedzieć się, o co chodzi, bo uważałem, że należy nam się, jakieś wytłumaczenie. Nie otrzymaliśmy tego wytłumaczenia i przestałem to forsować - opowiadał.

Ostatni występ zagraliśmy 17 grudnia (...). Cała sala ludzi, gramy swoje najnowsze skecze, mam świadomość, że to nasz ostatni występ, mam to też nagrane. Po zakończonym występie nie podajemy sobie ręki. Ta sprawa tym bardziej zostaje jakaś urwana - kontynuował w rozmowie.

Po tym trudnym doświadczeniu mężczyzna szukał pomocy u psychologa, ale i to nie przyniosło ukojenia.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był moment, który mnie złamał. Poszedłem do psychologa jednego, drugiego, trzeciego, żeby coś powiedzieć. W zasadzie tylko płakałem i opowiadałem jakąś historię wyrwaną z kabaretu. To w ogóle mi nie pomogło - mówił.

Robert Motyka o nowotworze ojca i wypadku syna

Nie był to jednak koniec trudności w jego życiu, bo okazało się, że tata artysty zachorował na nowotwór. Mimo że na początku rokowania nie były najlepsze, to dzięki trudnej operacji udało się uratować jego życie. Kolejne problemy zaczęły się przy okazji wybuchu pandemii COVID-19, gdy Motyka musiał zrezygnować z występów na scenie, a gwoździem do trumny okazał się wypadek syna.

Jest 2 maja i o godz. 5:00 dostajemy telefon, że nasz syn wypadł z piątego piętra. Dostajemy telefon od jego dziewczyny, że był wypadek, że on wyleciał. Chwilę później jesteśmy w aucie, jedziemy do szpitala. Po drodze trzy razy zatrzymuję auto, żeby zwymiotować. Jesteśmy w środku pandemii, więc oczywiście nie wpuszczają nas do szpitala, na SOR wchodzi tylko moja żona. (...) Stoję za szybą, patrzę na to i widzę, że lekarz kręci głową. Moja żona mdleje, ktoś ją podnosi. Później mówi, że oni go nie uratują, że próbują coś zrobić. Wchodzę na ten OIOM, patrzę na mojego syna, który nie przypomina mojego dzieciaka. (...) Jesteśmy w totalnym odrętwieniu - mówił w rozmowie z Dorotą Wellman.

Motyka przyznał, że w tym trudnym czasie mógł liczyć na wsparcie innych ludzi. Wyjaśnił, że jego syn w końcu odzyskał świadomość, ale dwa miesiące spędził w szpitalu. Na koniec wywiadu zwierzył się, że wszystkie te złe sytuacje w pewnym stopniu go uzdrowiły...

To jest to szczęśliwe zakończenie. Ta tragedia też mnie uratowała z tego wszystkiego. Z tej pracy, z obarczania się winą, że to moja wina, że za bardzo pracowałem, że ten kabaret się przegrzał, że niepotrzebne poświęcałem tyle czasu... Nagle w jednej sekundzie to wszystko znika. Nagle patrzę na mojego syna i to jest najważniejsze! - mówił.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
pudelek.pl
KOMENTARZE
(357)
🔝⭐
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Agnieszka K.
2 miesiące temu
On jest najsłabszy w kabarecie. Ten drugi też odszedł chyba
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Jjj
2 lata temu
to naprawdę dużo jak na jednego Człowieka, dobrze jest wiedzieć, że mu się ułożyło i wyszedł z tego strasznego dołka
Obserwator
2 lata temu
Te wszystkie uśmiechy, fotki z pieskami to obłuda. W show biznesie jeden drugiemu by oczy wydrapał. Nie dajcie się nabrać,że jak ma fotkę z kotkiem ,to wspaniały człowiek.
Smutne
2 lata temu
Kabareciarze na scenie zawodowo usmiechnięci, a w życiu różne problemy. Oscar sie należy za grę zadowolonego
aha
2 lata temu
Kasa wygrała, przyjaźń się skończyła. Igor niezły cwaniak. Zresztą wszyscy siebie warci, śmieszni nieprzesadnie.
Wiecie?
2 lata temu
Tu jeszcze jest Polska!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (357)
Agnieszka K.
2 miesiące temu
On jest najsłabszy w kabarecie. Ten drugi też odszedł chyba
Bozena
2 lata temu
Pan Robert jest wspanialy,bardzo go lubie, wszystkiego najlwpszego dla calej rodziny
Zenada
2 lata temu
Jak mozna wypasc z 5 pietra?!? Co on tam robil,okna mył? 🙄 Koles musial chodzic do psychologa,bo kolega sie na niego obrazil i plakal! Nie no nie wierze! Co to za typ 🤣🤣 Ludzie nie takie problemy maja i jakos zyja.
Funky Koval
2 lata temu
Historia zerwanej przyjaźni przypomina mi opowiedzianą relację dwóch przyjaciół w filmie Duchy Inisherin. Jeden z nich też sobie z tym nie radzi. " Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł" a kto stracił....Rozumiem w jakiejś części Roberta, mój wieloletni przyjaciel wyjechał do Stanów i kontakt się zerwał i mimo lat wciąż mi go brakuje.
Ada
2 lata temu
ale, że jak wypadł z 5. piętra?
Klara
2 lata temu
Wspaniały facet. Bardzo inteligentny, kultura na wysokim poziomie, grzeczny, prawdziwy. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego i szczęścia w rodzinie.
Ndbddnd
2 lata temu
Szczery gość. Tamten liczy i patrzy na siebie . Jednostronna przyjaźń
Tak bywa
2 lata temu
Każdy ma jakieś dramaty, nieraz dużo poważniejsze, ale nie należy nimi epatować,wskazane trochę prywatności. Słaby i w kabarecie i w radiu
JWJ
2 lata temu
A ja go lubiłem jako tego zezowatego lekarza że skeczu z Jackiem Marciniakiem. W ogóle uważam, że to był dobrany duet. Pan Igor trochę świrnięty i dla równowagi nieco poważny pan Motyka. Całość tworzyła zapadające w pamięć skecze. Z Panem Igorem będzie tak jak z tą roześmianą z Kabaretu Moralnego Niepokoju, czy żółtym sweterkiem z Łowców.B. Kompletnie ich już nie widać. Poza tym dla tych wszystkich kabaretów to już 20 lat na plus.... może po prostu spoważnieli?
Zosia
2 lata temu
Współczuję przykrych wydarzeń życiowych , ale ten gość swoją osobą nie wnosił nic w kabarecie - cała robotę robiła Mariolka . Niestety on jest zupełnie nijaki .
Nie dla motyk...
2 lata temu
Nudny, bez charyzmy i polotu. Dowcip zerowy. Teraz kładzie poranne radio Zet. Użalanie się nad sobą to żebranie o litość. Smętny gość.
Ania
2 lata temu
To jest przykład,jak my patrzymy na kabareciarzy,celebrytów,że uśmiechnięci to jest idealnie,a w szercu dramat i kłopoty jak u kazdego.. Bardzo lubię ten kabaret,wiaomo czasem się rzpaaja ale dziwne takie odejscie bez wyjaśniania..
Tak jest
2 lata temu
Motyka to porażka, teraz ciągnie na dno poranne radio zet, którego słucham wyłącznie dla Starybrata. Użalanie się nad sobą to żebranie o litość i brak klasy. Żenujący, drętwy gość, którego trudno słuchać... E, tam
Marv
2 lata temu
Moim zdaniem sytuacja w Paranienormalnych to zasługa Paszczyka Zwróćcie uwagę odszedł z Neonowki w atmosferze …. Wstąpił do paranienormalnych sytuacja podobna … Paszczyk to przerost formy nad treścią uważa się za kabareciarza ale ….
...
Następna strona