Dennis Rodman jest wciąż rozkochany w północnokoreańskim reżimie. Swojego "przyjaciela", mordercę i dyktatora Kim Dzong Una ceni tak bardzo, że zaśpiewał mu _**Happy Birthday**_.
Dodajmy jedynie, że przy okazji kolejnej wizyty w Korei Północnej poparł uwięzienie przez władze Kennetha Bae, Amerykanina północnokoreańskiego pochodzenia. Pracował jako przewodnik turystyczny. W ubiegłym roku skazany został na 15 lat ciężkich robót za "spiskowanie na rzecz obalenia rządu" i "obnoszenie się z wiarą chrześcijańską w ateistycznym kraju". Spytany o niego przez dziennikarza CNN oburzony Rodman odparł:
Gdybyś tylko rozumiał, co on zrobił... Czy rozumiesz, co on zrobił w tym kraju? No powiedz, dlaczego go tam trzymają? Chętnie powiedziałbym o tym parę słów.
Później przepraszał, tłumacząc, że... był pijany. Na swoim Twitterze napisał: Wzywam Najwyższego Przywódcę Korei Północnej, czy, jak sam go nazywam "Kima", żeby zrobił mi przysługę i wypuścił Kennetha Bae.
Kim Kennetha nie wypuścił.
Czy oddając mu publicznie hołd też był "pijany"?