Zaawansowane technologicznie roboty podwodne przeszukiwały dno morskie dopiero w czwartek, po tym jak prawdopodobnie załodze skończyły się zapasy tlenu. Warto przypomnieć, że na pokładzie okrętu znajdowało się pięć osób: brytyjski miliarder i podróżnik, Hamish Harding, pakistański biznesmen Shahzada Dawood i jego syn Suleman, francuski nurek Paul-Henri Nargeleot oraz dyrektor firmy organizującej podwodną wycieczkę Stockton Rush.
Rodzina członka załogi jest wściekła za opóźnienie w misji ratunkowej
Łódź podwodna OceanGate Titan zniknęła w niedzielę, mniej niż dwie godziny po wypłynięciu w kierunku wraku Titanica. Ekipy poszukiwawcze od kilku dni prowadzą nierówną walkę z czasem, bowiem zapasy tlenu na Titanie miały się wyczerpać w czwartek o godzinie 13:08 polskiego czasu.
Obecnie prowadzący akcję ratownicy liczą na cud. Pojawiły się pytania, dlaczego tak długo zajęło Straży Przybrzeżnej poinformowanie o zaginionej łodzi, której do tej pory nie udało się znaleźć.
Kontakt z załogą urwał się w niedzielę niedługo po wypłynięciu. Ale operatorzy nie poinformowali o tym fakcie od razu. Zrobili to dopiero po ośmiu godzinach, czyli o 13:40 polskiego czasu. Dlaczego tak późno?
Kathleen Cosnett, kuzynka brytyjskiego miliardera Hamisha Hardinga, skrytykowała "OceanGate" za zbyt długie zwlekanie z powiadomieniem władz.
To przerażające. Zajęło im tak dużo czasu, zanim wyruszyli na ratunek. To o wiele za długo - powiedziała 69-latka dziennikowi "Telegraph".
Straż przybrzeżna Stanów Zjednoczonych również została skrytykowana za swoją powolność w udzielaniu zezwoleń prywatnym grupom wyposażonym w najnowocześniejszy sprzęt do przeprowadzania akcji ratunkowych.
Po kilku dniach poszukiwań, w czwartek po godzinie 21, firma Ocean Gate przekazałą, że żaden ze znajdujących się na pokładzie pasażerów nie przeżył. Informacje potwierdzono podczas konferencji prasowej. Co więcej, zaznaczono, iż obecnie nie wiadomo, czy możliwe jest wydobycie członków załogi.