O transferze Roberta Lewandowskiego do Barcelony media huczały już od wielu tygodni, jednak na jakiekolwiek oficjalne oświadczenia kazano nam naprawdę długo czekać. W końcu w piątek polski strzelec - już w barwach katalońskich mistrzów - zaprezentowany został na stadionie Camp Nou. Przy okazji potwierdzono, że Lewy zachowa w nowym zespole numer "9", co musiało niewątpliwie ucieszyć osoby odpowiedzialne za prowadzenie w jego imieniu profili w mediach społecznościowych.
Cała ceremonia była relacjonowana na żywo w internecie i na najważniejszych kanałach telewizyjnych. W tak ważnej dla jego kariery chwili Lewandowski mógł na szczęście liczyć na wsparcie najbliższych osób. Na murawie pojawiły się wszystkie najważniejsze kobiety jego życia - poza córeczkami Laurą i Klarą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uśmiechnięty od ucha do ucha "RL9" pozował do wspólnych zdjęć z mamą Iwoną, siostrą Mileną i teściową Marią Stachurską. Oczywiście na miejscu obecna była również Anna Lewandowska wystrojona od stóp do głów w Dolce&Gabbana. Cała stylizacja kosztowała ją około 12 tysięcy złotych. Niestety delikatny błękit okazał się w hiszpańskich warunkach nieco problematyczny.
Niektórzy zaczęli podejrzewać, że w tak wiekopomnym momencie na sukience Ani pojawiła się ciemna plama. Faktycznie, w okolicy biustu na niektórych zdjęciach jesteśmy w stanie dojrzeć niepokojący punkt. Po bliższej inspekcji okazuje się jednak, że wcale nie są to resztki po jedzeniu, a całkiem spora cykada, która najwyraźniej upodobała sobie kreację od włoskich projektantów.
Jak oceniacie, w których barwach Lewy prezentuje się lepiej? Bayernu czy Barcelony?