Rolnik szuka żony nieoczekiwanie okazało się jednym z największych hitów TVP ostatnich lat. Swojski program o swataniu ludzi co prawda zapewnił sobie sporą oglądalność, ale nie brakuje też opinii, że nie do końca spełnił swoje pierwotne założenia. Jednym z nielicznych wyjątków są jednak Anna i Grzegorz Bardowscy, którzy dzięki udziałowi w "misyjnym" show stanęli na ślubnym kobiercu.
Zobacz: Ania i Grzegorz z "Rolnik szuka żony" pokazali dom i synka w "Pytaniu na śniadanie" (ZDJĘCIA)
Anna Bardowska i Grzegorz Bardowski nie tylko osiągnęli w słynnym show ten najważniejszy cel, czyli znalezienie miłości, ale zyskali też sporą popularność w sieci. Od czasu zakończenia zdjęć para wciąż znajduje nowe sposoby na to, aby przypomnieć o sobie światu - czy to przy okazji porad dotyczących macierzyństwa, czy nawet promocji książki o życiu na wsi.
Teraz Bardowscy pochwalili się z kolei sporym wydarzeniem, które miało niedawno miejsce w ich życiu. Zawitał u nich bowiem prezydent Andrzej Duda, który z wypisanym na twarzy zaangażowaniem przechadzał się po ich gospodarstwie. Małżeństwo z programu Rolnik szuka żony pojawiło się dzięki temu w wieczornym wydaniu Wiadomości TVP, jednak ten "bezinteresowny" gest ze strony prezydenta został odebrany dość skrajnie.
Anna i Grzegorz Bardowscy postanowili nawet odpowiedzieć na krytykę internautów, a w poście udostępnionym na Facebooku przyznają, że wizyta prezydenta faktycznie nie była spontaniczna i wymagała od nich odpowiedniej oprawy. Przyznają jednak, że są dumni z tego, że Duda odwiedził ich gospodarstwo.
Tak, był u nas prezydent RP Andrzej Duda. Nie była to jakaś spontaniczna wizyta w polu przy pracy, tylko oprowadzenie po gospodarstwie, które rozwijamy już od 3 pokoleń. Dla nas to ogromny zaszczyt mieć takiego gościa! Niektórzy krytykują nas za ubiór, białe koszule - wiemy, że niektórzy woleliby nas zobaczyć w gumowcach i podartej koszuli (tak często wyglądamy przy pracy), ale to nie ta okazja - kontrowali głosy krytyki Bardowscy.
W dalszej części wpisu małżeństwo twierdzi też, że mają w swoim otoczeniu zwolenników wielu partii, jednak nikt nie robi z tego problemu. Bardowscy nie rozumieją też, skąd biorą się podziały, które są ich zdaniem jednym ze źródeł kąśliwych uwag pod ich adresem.
Wśród naszych najbliższych przyjaciół są zwolennicy przeróżnych partii, zasiadamy razem do stołu, jeździmy razem na odpoczynek, szanujemy się i lubimy. Nie wiemy, po co te wszystkie podziały, my robimy swoje. Ciężko pracujemy dla naszych dzieci, rodziców. Hejt towarzyszy nam od pierwszych chwil, kiedy się poznaliśmy z Anią. Wiemy jedno - każdego dnia jesteśmy silniejsi - skwitowali.
A Wy macie pomysł, skąd mogą się brać "podziały", których istnienie spędza Bardowskim sen z powiek?