Za nami kolejny odcinek "Rolnik szuka żony", który nieoczekiwanie wzbudził wiele emocji w sieci. Drugi dzień w gospodarstwach tytułowych bohaterów był daleki od sielanki, a w niektórych przypadkach polały się nawet łzy. Show TVP opuściły też pierwsze osoby, część z nich pojechała do domu z własnego wyboru.
Pierwszą uczestniczką, która opuściła plan "Rolnik szuka żony" dobrowolnie, była kandydatka Kamila, Justyna. Dziewczyna już wcześniej nie ukrywała, że jest nieco rozczarowana życiem na wsi, a jej dotychczasowe randki z rolnikiem nie przyniosły większego przełomu w ich relacji. W niedzielnym odcinku dziewczyna w końcu zebrała się na odwagę i poinformowała mężczyznę, że wraca do domu.
Może życie na wsi trochę mnie rozczarowało. Jako dziecko nie robiłam za wiele, tutaj musiałabym się zabrać za robotę. Nie ma co zabierać mu czasu - mówiła szczerze.
Co ciekawe, Kamil stwierdził potem przed kamerami, że żałuje decyzji Justyny, bo była jego faworytką. Może to dziwić, tym bardziej że dwie pozostałe dziewczyny były dużo bardziej zaangażowane w wiejskie życie i wykazywały większy entuzjazm. Niestety kandydatka podjęła już decyzję, a chwilę później z drobnym upominkiem pod pachą wsiadła do swojego imponującego auta i odjechała do domu.
Była to faworytka... - mówił Kamil, wyraźnie smutny.
Do żadnego większego przełomu nie doszło z kolei u Stanisława, którego rozmowy z uczestniczkami wciąż są, delikatnie mówiąc, dość drętwe. Rolnik nadal odmawiał także wskazania jednoznacznej faworytki, a same dziewczyny sprawiały wrażenie zdezorientowanych brakiem zaangażowania 26-latka w to, aby je poznać. Dużo więcej działo się za to u Elżbiety - i to dosłownie.
Po emisji poprzednich odcinków widzowie byli wyraźnie wzburzeni tym, że rolniczka "szuka robotnika, a nie partnera". Niestety po niedzielnym wieczorze z pewnością nie zmienią zdania, a Elżbieta tym razem zagoniła panów do sadzenia róż. Dwaj z trzech kandydatów poszło też rano oliwić drzwi, a Marek skorzystał z okazji, aby wtedy nieco się do niej zbliżyć.
Obecnie sytuacja wygląda więc tak, jakby Ela i Marek randkowali, a pozostali panowie zajmowali się drobnymi naprawami w gospodarstwie i ogrodnictwem. Jedynym przełomem był tu fakt, że chwilowo przestała na nich narzekać i znalazło się miejsce na kilka miłych gestów - oczywiście pomiędzy kolejnymi pracami, które im wynajdywała.
Dość gorąco było też u Kamili, która poczuła się wyraźnie urażona tym, że panowie mieli czelność narzekać na brak sposobności do tego, aby ją poznać. Widać było, że rolniczka jest dość rozemocjonowana, stąd też pierwsze spotkanie z Adamem wyglądało bardziej jak pierwsza małżeńska kłótnia, niż randka w ramach programu. "Królowa pieczarek" żaliła się mężczyźnie, że czuła presję, a panowie nie znaleźli "fajnego" sposobu na to, aby jej to przekazać.
Cierpliwość popłaca, ale nie wywierajcie presji - narzekała.
Nieoczekiwanie najwięcej działo się wczorajszego wieczoru w gospodarstwie Krzysztofa. Nie jest tajemnicą, że wcześniej kandydatki rolnika nie pałały do siebie nadmierną sympatią. Mowa oczywiście o Swietłanie i Kasi, które do tej pory drwiły z "robotnej" Bogusi, która sama rzucała się na wszelkie domowe prace, aby zaimponować mężczyźnie. Teraz okazało się, że jej strategia zaczęła działać, bo miała już na koncie pierwszą randkę z rolnikiem i to jeszcze przed tym, jak miał okazję zaprosić na rozmowę pozostałe panie.
Pierwszą uczestniczką, którą została wyeliminowana z programu przez uczestnika, została właśnie Swietłana. Rolnik wyznał jej wprost, że między nimi nie iskrzy, a ona nie była tym zaskoczona. Na odchodne życzyła Kasi powodzenia, a Bogusi powiedziała jedynie, że "pozbyła się konkurencji". Jeszcze mniej przyjemnie zrobiło się później, gdy Kasia została w gospodarstwie sama, a Krzysztof zabrał Bogusię na pomost. Nie raczyli jej nawet o tym poinformować i kobieta samotnie tułała się od drzwi do drzwi...
Gdy poszła na miejsce "cichej" schadzki Krzysztofa z Bogusią stało się jasne, że nie ma czego szukać w programie. Szybko wygarnęła rolnikowi to, co miała mu do zarzucenia i padły nawet oskarżenia o hipokryzję. Kasia uważała bowiem, że mężczyzna "najwyraźniej już wybrał" i nie raczył jej tego taktownie przekazać. Sama Bogusia nie zabrała głosu ani razu.
Niech powie, co się dzieje. Niech nie udaje, bo już poznawał swoją panią. Tutaj są już otwarte karty, ale nie jest na tyle uczciwy, żeby to powiedzieć - mówiła do kamery, a samego Krzysztofa zganiła: Nie ma sensu tego dłużej ciągnąć, idę się pakować po prostu. Tyle mówiliście o szczerości i uczciwości, a tu taka hipokryzja z waszej strony. A Bogusia to miała nawet nie walczyć, bo "pazura nie ma", ale dobrze, bardzo dobrze, super!
Tym samym Krzysztof (prawdopodobnie) jest pierwszym uczestnikiem, który został już w domu tylko z jedną kandydatką. Wiemy z zapowiedzi, że za tydzień pierwsi uczestnicy wyjadą też m.in. z domów Elżbiety i Kamili. Na kogo stawiacie?
Czy redaktorzy Pudelka śledzą gwiazdy i robią im zdjęcia zza krzaka? Tego dowiecie się w najnowszym odcinku Pudelek Podcast!