Siódmy sezon programu Rolnik szuka żony powoli zmierza ku końcowi. Już niebawem przekonamy się, kogo (i czy w ogóle) wybiorą uczestnicy szukający miłości pod okiem kamer TVP. Choć wkrótce rozwiane zostaną wszelkie wątpliwości, to tak naprawdę nadal nie wiadomo, co się wydarzy. Pewne jest jednak, że dotąd w programie nie brakowało trudnych i dość mocnych momentów.
Między kolejnymi popisami jurnego Józefa i walce wymagającego Macieja ze szpakami przez program przewinął się też wątek Magdy, rolniczki z największą dotychczas ilością listów od adoratorów. Problem w tym, że uczestniczka miała wyjątkowego pecha, bo zaproszeni kandydaci dużo chętniej zaprzyjaźniali się ze sobą i niespecjalnie chcieli walczyć o jej serce. Ostatecznie wydaleniem z programu ukarany został pierwszy z jej potencjalnych wybranków, niejaki Mateusz Kisiel.
Choć od czasu nagrań do programu minęło już trochę czasu, to nowe odcinki show emitowane są od kilku tygodni, dlatego uczestnicy dopiero teraz poznają siłę nagłej popularności w mediach. Co ciekawe, sporym zainteresowaniem cieszą się właśnie dalsze losy Mateusza, pewnego siebie wielbiciela sztuki tatuażu, który zgodził się udzielić wywiadu Wirtualnej Polsce. Z jego rozmowy z Basią Żelazko dowiadujemy się, że cieszy się teraz sporym powodzeniem.
Owszem, dostałem masę propozycji spotkań z dziewczynami i nawet jednego "nudeska", ale tak to nie działa. Dziewczyny, zrozumcie, że tu trzeba impulsu. Zobaczyłem Madzię w telewizji i chciałem ją poznać, a po "hej, poznamy się?", wybaczcie, ale nie poznamy. Tutaj apeluję do dziewczyn: nie przestawajcie pisać, bo jak w końcu jakaś zrobi na mnie wrażenie, to uwierzcie, że będę wymarzonym facetem - pouczył potencjalne adoratorki.
To jednak nie wszystko, bo Mateusz pochwalił się również faktem, że dostaje podobne propozycje także od mężczyzn. Niestety wygląda na to, że kandydaci będą musieli obejść się smakiem, bo były potencjalny wybranek Magdy mocno zaakcentował swój heteroseksualizm.
Wspomniałem, że pisali też chłopcy, ale jestem w stu procentach hetero i nikt mnie nie skusi żadnym filmikiem. Pisał też do mnie ktoś, kto chciał odkupić ode mnie spocone ubrania po treningu. Jak widać, chwila popularności ma też swoje ciemne strony - stwierdza.
Co ciekawe, w czasie emisji kolejnych odcinków programu padały oskarżenia, że Mateusz nie jest w programie dla Magdy, lecz tylko dla chwili popularności, która miałaby zaowocować w przyszłości karierą influencera. Sam zainteresowany zapewnia jednak, że wcale tak nie jest.
Teraz, po fakcie, mogę stwierdzić, że jesteśmy zupełnie różni. Nie żałuję udziału w programie, poznałem masę ciekawych ludzi i życie na wsi. Nie żałuję, że daliśmy sobie z Madzią szansę się poznać. (...) Gardzę influencerstwem, życiem na pokaz i sztucznością - skwitował.
Budzi Waszą sympatię?