Niedzielny odcinek "Rolnik szuka żony" z pewnością przyniósł odpowiedzi na wiele pytań. Jeszcze tydzień temu nie było jasne, czy i kogo wybierze Stanisław, który nadal tkwił w pałacu rodziców z trzema uczestniczkami. Wtedy też jedna z dziewczyn sama przyznała, że chciałaby już wrócić do domu i jest wyczerpana psychicznie. Wczoraj rolnik, niczym dżin z lampy, postanowił spełnić jej życzenie.
Chyba wszyscy widzowie "Rolnik szuka żony" byli świadomi, że relacje Stanisława i jego kandydatek były dość specyficzne. Chłód, unikanie kontaktu wzrokowego i wymowna cisza podczas randek to tylko kilka z wielu przykładów. Udowodniła to też niedzielna eliminacja, przed którą wszystkie trzy dziewczyny były w stanie powiedzieć o nim tylko tyle, że "ma dobre serce".
Serce nie sługa, a decyzję trzeba było jednak podjąć. W efekcie do domu pojechały wszystkie trzy dziewczyny, za jednym zamachem. Jedna z nich przyjęła to obojętnie, inna się roześmiała, a trzecia nawet uroniła łzę. Nie było jednak zmiłuj i na kolejnych ujęciach już widzieliśmy, jak Stanisław żegna koleżanki wyjeżdżające z pałacu jego rodziców. On sam nie miał zresztą większych refleksji.
Jestem wymęczony psychicznie. Poza programem też bym znalazł żonę - pocieszał się (?) po odesłaniu trzech dziewczyn z kwitkiem.
Wygląda więc na to, że ta historia jest już zamknięta, a ekipa TVP nie miała nawet po co wracać z rewizytą. Inaczej było w przypadku pozostałych par, które poradziły sobie nieco lepiej. Krzysztof i Bogusia wypoczywali w grocie solnej i dumali nad potencjalnym ślubem, a Kamil i Asia gruchali w plenerze i kroili sękacz w rodzinnym gronie. Trochę ciepła pojawiło się też między Elżbietą a Markiem.
Wczoraj dowiedzieliśmy się też, które pary mogą, ale raczej nie powinny być razem. Gorąco było bowiem w domu Adama, do którego zawitała "pieczarkowa baronowa" Kamila. Od początku dało się wyczuć, że będą kłopoty, bo rolniczka przyjechała do potencjalnego ukochanego z pretensjami. Poszło o to, że nie wymieniali tylu wiadomości, ile by sobie życzyła, a chłopak podobno niewystarczająco się o nią starał.
Do momentu kulminacyjnego doszło jednak podczas wyprawy na ryby, gdy Kamila po prostu wpadła w furię. Wygarnęła Adamowi, że kontaktował się za rzadko, pisał głównie o sobie i "to on ma przecież o nią walczyć". On usiłował się wytłumaczyć, że dzwonił, ale rolniczka zignorowała jego połączenie i nie pcha się tam, gdzie go nie chcą, a ona twierdziła, że dzwonił "tylko raz" i najwyraźniej mu aż tak nie zależało. Stopniowo dochodziło do coraz większej kłótni.
Zszokowało mnie to, że nie było między nami kontaktu - brnęła dalej Kamila.
Chciałem, żebyś mi pokazała, że Ty też tego chcesz - Adam przypominał jej o tym, że związki są obustronne.
Ja chcę być zdobywana - wciąż narzekała rolniczka, która po wymachiwaniu rękami zamknęła w końcu oczy, aby się uspokoić.
Za tydzień pary (już bez Stanisława i jego rozbieganego wzroku) mają się wybrać na kolejne spotkania, które zapewne pokażą, czy i kto ma szansę na prawdziwą miłość pod okiem kamer. Macie pomysł, co będzie dalej?
Czy kryzys w związku Deynn i Majewskiego to tylko medialna ustawka?