Były czasy, gdy Roman Polański cieszył się tytułem najbardziej uznanego polskiego reżysera na arenie międzynarodowej, a echa przestępstw, których miał w przeszłości się dopuścić, przez całe lata nie wpływały na jego karierę. Do czasu. Odkąd filmowiec został skazany na areszt domowy w szwajcarskim Gstaad, Polak wciąż musi mierzyć się z konsekwencjami zarzucanych mu gwałtów, w postaci powszechnego bojkotu jego twórczości.
W zeszłym roku Polański po raz kolejny został oskarżony o napaść na tle seksualnym: francuska aktorka Valentine Monnier twierdzi, że reżyser zaatakował ją w swoim domu w Szwajcarii w 1975 roku, gdy miała 18 lat.
Od czasu do czasu w mediach wypowiadają się pojedynczy obrońcy 87-latka, którzy twierdzą, że laureat Oscara już odpowiedział za swoje grzechy, jednak coraz więcej osób publicznie potępia gwiazdora. Na taki krok zdecydował się niedawno prezydent Sopotu, który postanowił usunąć spod budynku Zatoki Sztuki szafę Polańskiego nawiązującą do wydarzeń z 1958 roku. To wtedy właśnie na sopockiej plaży 25-letni wówczas Roman nakręcił kilkunastominutową etiudę Dwaj ludzie z szafą.
Na tym kłopoty Polańskiego się nie skończyły. Przed dwoma laty owiany złą sławą reżyser został usunięty z Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Krótko po tym, jak informacja obiegła światowe media, skompromitowany filmowiec złożył pozew do sądu, w którym argumentował, że przyznająca Oscary Akademia odmówiła mu należytego dochodzenia w sprawie oskarżeń i działała wbrew swojemu regulaminowi.
Jak się właśnie okazało, wpływowemu twórcy nie udało się osiągnąć zamierzonego celu. Sędzia Sądu Najwyższego w Los Angeles Mary H. Strobel napisała w orzeczeniu, że Polański "miał możliwość przedstawienia Akademii wszelkich dowodów, które uznał za istotne", w tym obszernej opinii swojego adwokata i nagrań wideo.
Cieszymy się, że sąd potwierdził, iż procedury Akademii wobec pana Polańskiego były uczciwe i rozsądne - stwierdziła Akademia w oświadczeniu po wtorkowym orzeczeniu sądu.
Zdaniem adwokata Polańskiego, Harlanda Brauna, reżyser prawdopodobnie nie odwoła się od wyroku.
Nie ma takiego zamiaru. On po prostu chce być traktowany uczciwie - powiedział Braun.
Współczujecie mu?