Dawno już nie było o żadnym tekście VIVY tak głośno, jak o najnowszym wywiadzie z odtwórczynią głównej roli w filmie 365 dni Anną Sieklucką przeprowadzonym przez ewidentnie niewyżytego seksualnie Romana Praszyńskiego.
Adaptacja powieści Blanki Lipińskiej to pierwsza tak duża rola aktorki, szkoda więc, że na sam początek swojej kariery musiała trafić akurat na dziennikarza, który w ciągu kilku godzin od publikacji artykułu został okrzyknięty "największym dzbanem początku 2020 roku". Zamiast pytać o jej przełomową rolę, rozmówca Siekluckiej dociekał, jaką bieliznę aktorka miała na sobie w trakcie castingu, oraz czy lubi zabawiać się na plażach nudystów, a to jedynie wierzchołek góry lodowej, albo raczej w tym przypadku góry śmieci i pomyj.
Niestety, chcący zapoznać się z pełną treścią wywiadu będą musieli tym razem "obejść się smakiem", bowiem VIVA ściągnęła już kompromitujący materiał ze swojej strony internetowej.
Jak można było się spodziewać, od zniknięcia tekstu do oficjalnego oświadczenia Praszyńskiego nie trzeba było długo czekać. Co ciekawe, ujęta w klamrę oficjalnych przeprosin formułka bardziej wygląda na usprawiedliwienie, aniżeli szczere przyznanie się do błędu.
Drodzy, czuję się w obowiązku zabrać głos w sprawie mojego wywiadu z aktorką Anną Marią Sieklucką, który został opublikowany na stronie viva.pl. Wszystkich, którzy poczuli się urażeni moimi pytaniami i wywiadem, bardzo przepraszam, bo w żaden sposób nie było to moim zamiarem. Poszedłem na wywiad w związku z premierą filmu "365 dni" w reżyserii Barbary Białowąs na podstawie książki Blanki Lipińskiej, który jeszcze przed premierą zyskał miano najbardziej erotycznego filmu polskiej kinematografii. Konwencja wywiadu, jaką przyjąłem, nie sprawdziła się, ale miałem, być może mylne wrażenie, że koreluje z tematyką filmu i książki - tłumaczy się dziennikarz.
Autor kontrowersyjnego wywiadu jest zdania, że krążące po sieci fragmenty jego wątpliwej jakości dzieła nie oddają w całości wydźwięku przeprowadzonej rozmowy. Dowiadujemy się także, że całość była autoryzowana przez aktorkę, co może nieco dziwić, biorąc pod uwagę, że zdaniem Siekluckiej wywiad z Praszyńskim był o wiele bardziej niekomfortowy niż nawet najodważniejsza scena łóżkowa.
W sieci pojawiły się niektóre pytania, jakie zadałem aktorce, które w ten sposób czytane budzą wiele emocji i dają skrzywiony obraz tego wywiadu. Wywiad był autoryzowany przez aktorkę Annę Marię Sieklucką. Wszystkich, którzy mogli poczuć się urażeni, raz jeszcze bardzo przepraszam, w szczególności Annę Marię Sieklucką - czytamy na oficjalnym profilu VIVY.
Zgadzacie się, że pytania o "koronkowe majteczki" aktorki można tłumaczyć "konwencją nawiązującą do filmu erotycznego"? Czy może Praszyński całkiem już odleciał?