Fame MMA to stosunkowo nowy fenomen w polskim show biznesie. Zamysł wydarzenia jest niezwykle prosty - do klatki wsadza się celebrytów i obserwuje ich chaotyczną szarpaninę, która zazwyczaj trwa poniżej jednej minuty. Pomysł na biznes z czasem okazał się dla organizatorów prawdziwą żyłą złota, a przyciągający najwięcej widzów zawodnicy mogą liczyć na stawki w wysokości kilkuset tysięcy złotych. Zjawisko to skomentował ostatnio Marcin "Różal" Różalski - najbardziej wytatuowany polski kick-boxer.
Przypomnijmy: Dramat "Różala": "Nalałem benzyny do diesla"
Super, że coś takiego powstało. Jest to miejsce, żeby konfrontowali się ludzie, którzy ze sportem nie mają za dużo wspólnego. Ja to nazywam Monarem sportów walki. Wyciąga to dużo ludzi z takiej matni, jaką jest komputer, świat Internetu, różnych używek. (…) Są oczywiście jednostki, które nie powinny tam się znaleźć, które obrażają nawet Fame MMA tym, że tam są - mówił w rozmowie z Sandrą Hajduk z Wirtualnej Polski.
Jak myślicie, kogo konkretnie miał na myśli?