Marina Łuczenko-Szczęsna wbrew wcześniejszym obawom, że w tym roku nie uda się jej zasmakować prawdziwych wakacji, spędziła kilka dni w swoim ulubionym kurorcie na greckiej wyspie.
Jak na "rasową" celebrytkę przystało, Łuczenko skrzętnie wykorzystała każdy moment, by urozmaicić swój Instagram i ubarwić swą insta-rzeczywistość. Rozochocona influencerka pokazała sporo opalonego ciała, a gdy w reakcji na swe fotki dostała negatywne komentarze, z nieskrywaną satysfakcją pokazała go... jeszcze więcej.
W swoich relacjach Łuczenko sporo miejsca poświęciła dziecku - dwuletni Liam stał się bohaterem zdjęć, na których można go było zobaczyć z rakietą tenisową. Dumna mama pochwaliła się, że jej pociecha wykazała się sportowym zacięciem. Talent do tenisa mieli ponoć docenić nawet postronni obserwatorzy.
Jednak choć Liam szybko rośnie i prezentuje coraz to nowe, sportowe talenty, dla Mariny wciąż jest jej małym synkiem, o czym najlepiej świadczy fotka z dzieckiem, jaką WAG wrzuciła na swój profil w niedzielę. Na zdjęciu widać Liama wtulonego w mamę na leżaku. Oboje odpoczywają na plaży.
Drzemka - pisze Marina i dodaje: - Jeszcze niedawno byliśmy jednością, a już taki duży chłopczyk. Na szczęście wciąż lubi się tulić do mamy i zasypiać w embrionalnej pozycji.
Zdjęcie Mariny z synem rozczuliło wiele fanek, część jednak zauważyła, że fotka z nagim dzieckiem na Instagramie nie jest dobrym pomysłem:
Tu nie chodzi o zawiść, bo takie coś można w domu lub we własnym ogrodzie, gdzie obcy ludzie nie widzą. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ilu wokół nas jest pedofili, a handel dziećmi ma się dobrze - napisała jedna z internautek.
Inna fanka Mariny stwierdziła, że skoro na zdjęciu nie widać dziecka, nie ma o co robić hałasu:
To co, teraz nawet na plażę nie można wyjść? A małemu nic nie widać na tym zdjęciu - napisała.
Idź na plażę z gołym tyłkiem, w czym masz problem? Tu nie widać, a mało jest takich mamusiek, co to z gołym tyłkiem dzieci po plaży puszcza? Skąd wiesz, kto siedzi obok ciebie? Poza tym usiądź na piasku, niech ci wejdzie wszędzie, gdzie to jest możliwe. Ty myślisz, że taki piasek dezynfekują przed twoim przyjściem? Jednemu nic nie będzie, a drugi dostanie takiego zapalenia, że ci się w głowie nie mieści. A potem płacz i lamentowanie - skomentowała kolejna internautka śledząca profil Mariny.
Wśród fanek influencerki znalazły się jednak i takie osoby, dla których wrzucanie do sieci rodzinnych zdjęć z dziećmi nie jest niczym nadzwyczajnym:
Mamy trochę inne czasy. Instagram jest miejscem, gdzie zbieramy wszystkie wspomnienia uwiecznione na zdjęciach, więc mi to nie przeszkadza - napisała fanka Łuczenko.
Serio, tak uważasz? A wiesz, że obok na ręczniku może leżeć jakiś "zbok"? - dopytywała się kolejna osoba.
Podzielacie obawy fanek Mariny?