Marina Łuczenko, którą niegdyś można było kojarzyć z podjęcia kilku prób rozpoczęcia kariery muzycznej, kilka lat temu odsunęła się w cień show biznesu i skupiła na związku ze znanym piłkarzem, Wojciechem Szczęsnym i wychowaniu dziecka.
Obecnie Marina skupia się głównie na obszernym relacjonowaniu swojego życia w mediach społecznościowych, chwaląc się niesamowicie utalentowanym synkiem. Jak się bowiem okazuje - Liam jest geniuszem. Nie dość, że dwulatek już jest fanem Mozarta i Bacha, to jeszcze jego tenisowym serwem zachwyca się połowa mieszkańców Mykonos.
Na rajskich wakacjach państwa Szczęsnych nie mogło też zabraknąć roznegliżowanych zdjęć, którymi Marina bombarduje fanów. Najwięcej emocji wzbudziła fotografia, na której celebrytka w całej okazałości pokazuje pośladki.
Ostatnio jednak Marina postanowiła pochwalić się wyjątkowo też tym, co ma w głowie i podzieliła się z fanami długą refleksją o samoakceptacji.
Chyba nigdy wcześniej nie czułam się lepiej ze sobą. Nie chodzi tu o wakacje czy wygląd zewnętrzny. Jest to cudowny stan umysłu. Wchodzi w to m.in. samoakceptacja, której kiedyś nie miałam i poczucie własnej wartości. Siła, którą w sobie znalazłam i piękno, które w sobie odkryłam, napawają mnie energią, której nikt nie jest w stanie mi zepsuć, bądź odebrać - zapewnia Marina. Przez tyle lat bycia osobą publiczną poddawaną wiecznej ocenie i krytyce, w niekoniecznie wymarzonym przez siebie kontekście, wiele się nauczyłam. Przede wszystkim tego, że nie sprostam wymaganiom wszystkich, a cokolwiek bym nie zrobiła, zawsze znajdzie się ktoś, komu się to nie spodoba. W porządku! Wszyscy jesteśmy różni, mamy inne poglądy, zasady, gust. Jest jednak grupa ludzi, którzy za wszelką cenę chcą "naprawiać świat", umoralniać, mówić, co wypada, a co nie, co jest dobre, a co złe (najczęściej anonimowo).
Celebrytka zapewnia jednak, że teraz lepiej radzi sobie z anonimową krytyką.
Kiedyś się przejmowałam, chciałam walczyć. Dziś mogę sobie pozwolić na luksus bycia przez niektórych nielubianą i nie wpływa to absolutnie w żadnym stopniu na moje życie. Moja pewność siebie może być odebrana jako zuchwalstwo. Trudno - oznajmiła. Konsekwentnie wierzę w swoje racje, w swoje decyzje. Wierzę w to, co robię i kim jestem. Nic nie jest w stanie mi tego odebrać. Pomyślisz, łatwo jej mówić - ma wszystko. Nic bardziej mylnego. Bądź życzliwy, ponieważ każdy z nas ma swoją historię i toczy swoją wewnętrzną walkę. Przez niektórych mój stan ducha może być odebrany jak arogancja. Jeżeli komuś lepiej z tym przekonaniem – ok. Nie wpływa to na moją aurę.
Pomogły Wam jej rady, które wysyła z luksusowego hotelu w Mykonos?