W małżeństwie Kim Kardashian i Kanye Westa nie dzieje się najlepiej. O kryzysie mówi się już od kilku lat, jednak to wystąpienie rapera podczas pierwszego wiecu wyborczego przelało najwyraźniej czarę goryczy. Start kampanii prezydenckiej Westa nałożył się w czasie z kolejnym epizodem maniakalnym muzyka, który zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową. W efekcie Kanye postanowił publicznie poinformować świat o tym, jak powstrzymał swoją żonę przed aborcją, a następnie uraczył fanów serią niepokojących wpisów na Twitterze, twierdząc między innymi, że od dawna chce rozwieść się z Kim Kardashian, która miała rzekomo zdradzić go z Meek Millem.
W końcu głos w sprawie zabrała główna "oskarżona", Kim. Amerykańska celebrytka wystosowała na Instagramie oświadczenie, w którym wytłumaczyła zachowanie męża, przekonując wówczas, że "jego słowa czasem nie są tożsame z jego intencjami". Kilka dni później sam Kanye pokusił się o kolejny wpis na Twitterze, tym razem przepraszając i błagając Kim o wybaczenie...
Jak donosiło niedawno TMZ, West ostatecznie nawet sam zgłosił się do szpitala w pobliżu swojej posiadłości w Wyoming. Co jednak ciekawe, mimo silnych stanów lękowych po kilku minutach uznał, że jest tam zbyt dużo osób i wrócił na swoje ranczo, gdzie już chwilę później zjawiła się karetka.
Teraz wyszło natomiast na jaw, że w posiadłości Kanye w końcu zjawiła się Kim. Jak twierdzą zagraniczne tabloidy, małżeństwo nie widziało się od "słynnego" wiecu Westa. Sądząc jednak po zdjęciach, które właśnie ujrzały światło dzienne, trudno mówić o zażegnaniu kryzysu.
Kim i Kanye zostali "przyłapani" w drodze do jednego z popularnych fast foodów. Na zdjęciach widać, jak Kardashianka wybucha płaczem podczas rozmowy z mężem, kiedy ten żywo gestykuluje, zachowując w trakcie awantury zimną krew.
Myślicie, że to już koniec?