Anna Mucha na ogół nie szczypie się w język, otwarcie wyrażając niezadowolenie z sytuacji, które potrafią wytrącić ją z równowagi. Wówczas jej obserwatorzy w mediach społecznościowych stają się świadkami kwiecistych wypowiedzi wzbogaconych określeniami powszechnie uchodzącymi za wulgarne. Pamiętacie gorączkową reakcję aktorki, kiedy wyszło na jaw, że internetowi oszuści wykorzystują jej wizerunek w niecnych celach?
Gwiazda serialu "M jak miłość" z samego rana cieszyła się niespieszną i wolną od obowiązków zawodowych niedzielą. Niekorzystnie dla siebie samej sięgnęła po wydanie jednego z czasopism, w którym zamieszczono artykuł na temat teatralnego dress code'u. Aktorka i producentka spektakli bardzo nerwowo zareagowała na opublikowane porady stylizacyjne dla kobiet i mężczyzn.
Anna Mucha krytykuje dress code w teatrze
Weekendowa beztroska laba aktorki dobiegła końca wraz z zapoznaniem się z tekstem uwzględnionym w dzienniku. Wyraźnie dała do zrozumienia, że narzucanie komukolwiek wskazówek w kwestii ubioru może zniechęcić potencjalnych widzów do nabycia biletu na spektakl.
Z całym szacunkiem dla pani autorki, nie jestem w stanie nie myśleć o niej jako nadętej ropusze, tudzież bździągwie. Bździągwa, która pisze o tym, jak należy ubrać się do teatru. Jej zdaniem trzeba się ubrać z szacunkiem, stosownie, a moim zdaniem, jako aktorki trzeba się ubrać tak, żeby było ci ciepło, ponieważ może być włączona klima, żebyś się czuł swobodnie. Naprawdę nie patrzymy na to. My, aktorzy, nie widzimy tego, w co jesteście ubrani, natomiast widzimy, czy się dobrze bawicie, czy nie, słyszymy, czy macie włączone telefony komórkowe, czy nie i cieszymy się na każde wasze przyjście - zapewniła podczas długiego wywodu zamieszczonego na InstaStory.
Anna Mucha wyraziła opinię, że tego rodzaju strofowanie czytelników może rodzić poważniejsze problemy.
Niech mi jedna ropucha z drugą ropuchą, jedna bździągwa nadęta z drugą bździągwą, nie pie**olą, za przeproszeniem, o tym, jak należy się ubrać do teatru. Do teatru należy przyjść, w teatrze należy się śmiać głośno. Niech mi żadna nauczycielka nie wysyła dzieci i nie mówi: "No, niech no nam się tylko ktoś zaśmieje", bo potem efekt jest taki, że połowa tego społeczeństwa nie chodzi na komedie w teatrze, bo się boi tego, co zobaczy - kontynuowała, nie ukrywając swojego poddenerwowania.
Na koniec producentka spektaklu "Przygoda z ogrodnikiem" podzieliła się złotą radą dla wszystkich główkujących nad tym, w co należy ubrać się do teatru.
Chcesz się ubrać w pióra, cekiny, cokolwiek na co masz ochotę? Proszę bardzo, możesz się czuć złotą rybką. Nie ma najmniejszego problemu. To ma być miły wieczór dla ciebie. Ale chcesz przyjść w jeansach, w t-shircie, w sweterku, w czymś, w czym poszłaś do pracy? Jesteś mile widziana, jesteś cennym dla nas widzem - dodała, zapraszając na przedstawienia nie tylko ze swoim skromnym udziałem.