W środę w programie "Dziennikarskie Zero" Krzysztof Stanowski niespodziewanie pochylił się nad aferą wokół zbiórki dla chorego syna Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka. Po spotkaniu z piłkarzem w cztery oczy (bez obecności kamer) dziennikarz podjął próbę ocieplenia wizerunku okrytego złą sławą piłkarza w oczach opinii publicznej. Na wstępie ujawnił, że zawodnik Wisły Płock ma spore wątpliwości odnośnie leczenia chłopca w Izraelu.
Stanowski nie omieszkał też poruszyć tematu bujnego życia miłosnego Rzeźniczaka. Nie przebierając w słowach stwierdził, że wszystkie partnerki sportowca same są sobie winne, skoro świetnie zdawały sobie sprawę z "kochliwej" natury Jakuba. Ocenił też, że piłkarz nie jest "potworem", a jedynie "wrażliwym chłopakiem".
Zgodnie z przewidywaniami Stanowskiego odcinek programu rozpętał w sieci prawdziwą burzę i sprowokował kolejną dyskusję. Kilka godzin po emisji programu wyprowadzony z równowagi dziennikarz zdecydował odnieść się do padających w sieci oskarżeń pod adresem Rzeźniczaka i jego eks partnerki. 39-latek z widocznym zniecierpliwieniem powtórzył, że jego nowy znajomy do samego końca nie miał pojęcia o zorganizowaniu zbiórki na leczenie dla syna. Dodał też, że piłkarz nie życzy sobie, by chłopiec został poddany kuracji w Izraelu (mimo że, jak twierdzi Stępień, Jakub wcześniej zdążył złożyć pisemną zgodę na wylot Oliwiera).
Tak czytam komentarze i się zastanawiam - zaczął. Wam głośniki nie działają w domu czy co, wy oglądacie te filmy bez dźwięku? Przecież jak się wczytać w te komentarze, to połowa ludzi nie zrozumiała, co ja powiedziałem. Może 40 minut to rzeczywiście za dużo. Spróbuję powiedzieć najkrócej, jak się da. Jakub Rzeźniczak nie chce żadnych waszych pieniędzy. Nie chce ani złotówki od was, nie założył żadnej zbiórki, żadnej zbiórki nie promował i o żadnej zbiórce nie wiedział.
Nie chce tych pieniędzy, ponieważ uważa, że jego dziecko nie powinno lecieć do Izraela, bo tak mu mówią lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka, że dziecko przechodzi w Warszawie i ta terapia idzie, póki co, dobrze. I tyle. I przerwanie tej terapii, zdaniem ludzi, z którymi on rozmawia, jest według nich złe. Piszecie: "Dlaczego on nie da pieniędzy?" To tak, jakbyście mieli kupić samochód na kredyt i wszyscy by pisali: "No weź ten kredyt na ten samochód", ale wy nie chcecie tego samochodu. I cała Polska by mówiła: "Kup k*rwa ten samochód", ale ty nie chcesz tego samochodu. To jest taka sama sytuacja.
Rozeźlony dziennikarz ocenił też, że Jakub i Magdalena nie zasłużyli na publiczny lincz, z którym się obecnie mierzą. Jego zdaniem skłóceni ze sobą rodzice Oliwiera mimo wszystko starają się kierować dobrem dziecko, mimo że mają inne wyobrażenie na ten temat.
Wy każecie mu płacić za coś, czemu jest przeciwny, płacić za coś, co lekarze uznają za szkodliwe. Domagacie się od niego, żeby to sfinansował. Jeszcze raz: on nie chce od was pieniędzy, ale je ma albo może je zdobyć. Ona chciała te pieniądze, bo ich nie ma, no bo z czego miałaby je mieć. Ona uważała, że wyjazd ma sens, on uważa, że wyjazd nie ma sensu.
Gołym okiem widać, że dziennikarz ewidentnie fatalnie znosi krytykę, która spadła na niego po zaangażowaniu się w medialną aferę ze zbiórką na chore dziecko w tle.
A najlepsi są ludzie: "O jutro będziesz żałował, już było dobrze, a znowu cię nie lubię. Pamiętaj, że żyjesz tylko dzięki nam". K*rwa, to wolę nie żyć, niż żyć dzięki ludziom, którzy nie rozumieją prostego wideo. "Więcej cię nie będę oglądał" - to nie oglądaj k*rwa, ja pi*rdolę, wielka sprawa.
Na sam koniec znowu dostało się Magdzie, która - zdaniem Stanowskiego - utrudnia życie Rzeźniczakowi, kierując się żądzą zemsty.
Urażona kobieta, to zawsze jest ciężki przeciwnik, a mężczyzna, który się nie wypowiada, zawsze robi za tarczę strzelniczą. Ale na sam koniec w środku jest dziecko, ani on ani ona nie chcą zrobić mu krzywdy. Nie ma tu żadnego naciągania na pieniądze - podsumował.
Myślicie, że Rzeźniczak będzie mu wdzięczny?