Decyzją rządu z powodu pandemii koronawirusa na ponad dwa miesiące zamknięto szkoły, teatry, muzea i kina, nie mówiąc już o imprezach masowych, które dla wielu muzyków są głównym źródłem zarobku. O ile z biegiem czasu partia rządząca stopniowo zaczęła łagodzić obostrzenia, to o możliwości organizowania koncertów wciąż nie ma mowy, co spędza sen z powiek wielu artystom.
Swoje trzy grosze w tym temacie postanowił dorzucić stary wyjadacz polskiej sceny muzycznej, Michał Wiśniewski. W długim monologu opublikowanym na Instagramie celebryta skrytykował władzę, zarzucając rządzącym rażącą niekonsekwencję i dyskryminowanie ludzi sztuki.
Zanosiło się u mnie od kilku dni, żeby wam coś powiedzieć i w końcu to wybuchło, bo interesuję się tym, co się dzieje w naszym pięknym kraju - rozpoczął swój wywód. Na początku myślałem: "Hej, Michał, odpuść. Bez sensu, nie odzywaj się na ten temat", ale mam już dość tego słodkiego pierdzenia. Od roku przygotowuję się do jubileuszowego 25-lecia zespołu. Mamy bardzo fajnych, wspaniałych fanów - oni wszystko rozumieją, musimy przełożyć koncerty. Dobra, zrobiliśmy to. Nie było to proste, żeby przełożyć daty w dziesięciu największych amfiteatrach w Polsce. Nie byłoby w tym nic złego, wszyscy musimy się jednoczyć, bo są ciężkie czasy i musimy sobie jakoś radzić. Wiadomo - "zostań w domu", "noś maseczki", noś, k*rwa, majtki. I stanik jeszcze najlepiej do tego, na ryju. Wszystko pękło we mnie, bo mam dość słodkiego pierdzenia. Dlaczego mam go dość? Bo się zesrywamy, żeby robić wszystko, co możliwe, żeby się czymś zająć. To nie jest tak, że nie mamy co robić. Nagraliśmy płytę, którą musieliśmy odłożyć na półkę. Nawet nie jesteśmy w stanie jej promować, bo jak?
W dalszej części emocjonalnego wywodu piosenkarz zwrócił uwagę na fakt, że przez narzucone zasady nie jest w stanie zorganizować koncertu, z którego dochód mógłby mu się zwrócić. Wiśniewski zauważył też, że mało kto przestrzega zasad i zachowuje dystans w miejscach publicznych.
Ja rozumiem, że ważni są fryzjerzy. Jak najbardziej - popatrzcie na mnie, k*rwa. Ja sobie zdaję sprawę, że najważniejsze są paznokcie, że ważne jest jedzenie i chodzenie do restauracji. Że w Biedronce może być teraz milion ludzi z jednym koszykiem, mogą się całować, pluć na siebie. Że otworzyli nawet stadiony zasrane, choć ja nie jestem wielkim fanem piłki. Oczywiście bardzo fajnie, bo sport jest ważny. Wszystko rozumiem, wszystko do mnie dociera. Ale czy ja naprawdę teraz, wynajmując amfiteatr na 10 tysięcy ludzi, muszę się zastanawiać, jak usadzić tych 150 osób? Przecież to wszystko kosztuje pieniądze. Otworzyliście już praktycznie wszystko, tylko dowcipkujecie sobie z artystami. Nawet komuniści wiedzieli bardzo dobrze, że nie wolno artystów wk*rwiać do tego stopnia. Bardzo przepraszam za słowo, ale we mnie tak rzeczy wybuchają, bo to jest - nazywamy to bardzo prosto - hipokryzja. Już komuniści wiedzieli, że o artystę trzeba zadbać, robiąc im połowę podstawy opodatkowania czy przynajmniej tak, żeby się nie odzywali.
Celebryta odniósł się też do organizowanych na szeroką skalę wieców wyborczych organizowanych w ramach zbliżających się wyborów prezydenckich, zauważając, że w wielu przypadkach obecna na takich spędach publika kompletnie bagatelizuje środki zachowania bezpieczeństwa.
Codziennie w wiadomościach widzę kandydatów - bez wyjątku, nie tylko pana Dudę czy Trzaskowskiego, ale wszystkich kandydatów, u których zbierają się tłumy narodu. Bez maseczek. Oglądając to, mam wrażenie, że oni założyli maseczkę przez przypadek, żeby nikt się nie dop*erdolił. Tylko ja widziałem te zdjęcia z Gdańska? Ile tysięcy ludzi tam stało? Jasne, można powiedzieć, że kampania jest najważniejsza, ale teraz mam wrażenie, że słowa Kazika: "Twój ból jest większy niż mój" nabierają zupełnie innego znaczenia. Już każdy sobie nimi d*pę wyciera. My dostaliśmy jakieś zapomogi, ale część z tego musimy oddać. Zrobiono też piękną akcję - zbierz pieniądze za jakiś projekt, Ministerstwo Kultury wybrało szczęśliwców. Nie narzekam. Ok, nie dostaliśmy się? Rozumiem, nie mieliśmy w nazwie Jana Pawła II. Może trzeba było po prostu Villona przechrzcić z Wielkiego Testamentu na "Jan Paweł II a sprawa Francois Villon". Ale to też mnie nie wkurza, bo to jest konkurs - przygrywa się lub wygrywa. Przegrywać potrafię.
W napadzie złości wokalista wyraził żal, że nie ma możliwości zorganizowania koncertu "z prawdziwego zdarzenia", przypominając przy tym, że mimo powszechnych wyobrażeń innych wcale nie należy do najbogatszych.
Nie tyle buduje się szara strefa, ile Polak zawsze musi kombinować. Dostajemy propozycję grania pleneru. Jakie? Bardzo proste. Budujemy przed sceną strefę zamkniętą dla 150 osób, a reszta to przechodnie. K*rwa, serio? Naprawdę muszę aż w ten sposób kombinować? Gdzie jest zaufanie do obywateli, że będą nosić maseczki? Otworzyliśmy parki, na plażach już się robi parawaning, tłumy chodzą po sopockim molo, a nas się traktuje jak bydło. To nie jest narzekanie, bo naprawdę wszystko przełożyliśmy. To po prostu wk*rw obywatela. Władza - nieważne jaka, nie mówię w sprawie Pana Długopisa, tylko każdego, który tam startuje - słodko pierdzą, a ani słowem się nie odezwą o artystach. Wam się wydaje, że ten artysta sra pieniędzmi, ma z*jebiste jacuzzi w każdym pokoju i dodatkowo jeszcze, k*rwa, bierzemy d*py do lamborghini. Codziennie nową. Przecież Wiśniewski miał 5 żon, no to dlaczego nie? No codziennie nową d*pę w Lamborghini.
Na koniec lider Ich Troje wyznał ze smutkiem, że nie ma na kogo zagłosować w wyborach, co budzi w nim bezgraniczną "bezsilność".
Ludzie, zastanówcie się. Czy możecie chociaż raz na tych wiecach powiedzieć z grzeczności: "Pooglądajcie sobie z telewizji"? A jeżeli jesteście pewni, że im nic nie grozi, to powiedzcie: "Idźcie na koncerty", "Idźcie się wyszaleć". Ta panika, którą siejecie, powoduje jedną ważną rzecz - że my nie ockniemy się z tego bardzo, bardzo długo. Zawsze powtarzałem, że gram przede wszystkim dla siebie i jakoś sobie poradzę. Ale co z resztą? A przede wszystkim, co z tą hipokryzją? Panie Trzaskowski, panie Duda, panie Bosak, panie Hołownia - jak to jest? Co możecie zrobić dla nas? 28 czerwca mamy wybory. Najchętniej zagłosowałbym na żonę Kosiniaka-Kamysza, bo wzbudziła moją sympatię. Zagłosowałbym na żonę Hołowni, bo jest pilotem wojskowym, więc jest odpowiedzialna. Ale to słodkie pierdzenie całej reszty absolutnie mi nie pasuje. Czuję wielką bezsilność, kiedy widzę tysiące ludzi na wiecach, a ja muszę udawać, że gram dla 150 osób. A wy będziecie dalej zamieszczać wpisy: "Wybierzcie mniejsze zło". Jak to mówią: nic do was nie mam, zwłaszcza szacunku.
Ma rację?