Od czasu głośnego rozwodu oraz wzajemnych oskarżeń o przemoc fizyczną i psychiczną Johnny Depp i Amber Heard spotykali się głównie na sali sądowej. W 2018 roku gwiazdor wytoczył proces brytyjskiemu tabloidowi "The Sun", który w jednym z artykułów nazwał go "żonobijcą". Po dwóch latach Depp ostatecznie przegrał sądową batalię - Amber udało się bowiem udowodnić, że były mąż w trakcie ich związku uderzył ją minimum 14 razy. Aktor próbował co prawda odwołać się od wyroku, sąd nie przychylił się jednak do jego wniosku.
Okazuje się, że wspomniana przegrana nie zniechęciła Johnny'ego Deppa do dalszej walki o dobre imię. W poniedziałek w Fairfax w stanie Wirginia ma rozpocząć się kolejne sądowe starcie między gwiazdorem a jego byłą ukochaną. Aktor oskarżył Amber Heard o zniesławienie i domaga się od niej 50 milionów dolarów odszkodowania. Wszystko za sprawą felietonu autorstwa Amber, który w 2018 roku ukazał się na łamach "Washington Post". Aktorka napisała w nim, że padła ofiarą przemocy domowej, jednocześnie opisując, iż spotkała się z publiczną krytyką, gdy postanowiła otwarcie opowiedzieć o swoich doświadczeniach.
Opowiedziałam się przeciwko przemocy seksualnej i stanęłam oko w oko z gniewem naszej kultury. To musi się zmienić - brzmiał tytuł wspomnianego felietonu.
Choć w swoim tekście Heard nie wymieniła z nazwiska byłego męża, nietrudno było domyślić się, że właśnie jego miała na myśli, nazywając się "osobą publiczną reprezentującą przemoc domową". I tak w 2019 roku Depp złożył pozew, w którym za pośrednictwem prawnika zapewnił, iż zarzuty Heard wobec niego były nieprawdziwe i miały jedynie zapewnić jej rozgłos i pomóc w karierze. Mało tego, aktor stwierdził też, że jego była żona wcale nie była ofiarą przemocy domowej, lecz jej sprawczynią.
Zobacz również: Johnny Depp broni się w polskich mediach: "Zarzuty o znęcanie są ZAPLANOWANYM OSZUSTWEM"
W ciągu najbliższych sześciu tygodni - bo tyle ma potrwać kolejny proces między byłymi małżonkami - Depp i Heard ponownie będą obrzucać się oskarżeniami na sali sądowej, próbując udowodnić swoje racje przy pomocy powołanych świadków oraz z udziałem biegłych. Zagraniczne media już teraz nazywają sądowe stracie "procesem dekady" i trudno się temu dziwić. Okazuje się, że sąd zezwolił na transmisję rozpraw na kanale Court TV - stacji specjalizującej się w programach o tematyce kryminalnej. Jak zapowiedział szef kanału Ethan Nelson, relacje z sali sądowej dodatkowo zostaną wzbogacone o komentarze specjalistów.
Jak donosi New York Post, Depp zaangażował do procesu 38 świadków, Heard natomiast aż 81. Nie wszyscy z tego grona pojawią się jednak na sali sądowej - część zdążyła już bowiem złożyć zeznania. Na liście świadków nie zabrakło znanych nazwisk. W sprawie zeznawać będą m.in. James Franco, bliski przyjaciel Deppa Paul Bettany czy aktorka Ellen Barkin. Na liście świadków Amber figuruje również Elon Musk, który odpowie na pytania za pośrednictwem rozmowy wideo. Podczas procesu przesłuchani zostaną również Depp i Heard.
W przeciwieństwie do poprzedniego procesu między Deppem a Heard tym razem na sali sądowej pojawią się biegli. Jak donosi NY Post, przesłuchani zostaną m.in. czterej funkcjonariusze policji w Los Angeles - którzy mogą ponoć przechylić nieco szalę na korzyść gwiazdora. Według osoby z otoczenia Heard możemy się także spodziewać znacznie więcej dowodów znęcania się (w tym zdjęć, nagrań czy materiałów dźwiękowych). W trakcie procesu ma zostać przedstawione m.in. niewidziane wcześniej policyjne nagranie jednej z kłótni między byłymi małżonkami.
Depp w sądzie będzie próbował nie tylko wykazać, że zarzuty Heard na temat przemocy domowej były wyssane z palca. Według New York Post prawnicy aktora będą też chcieli udowodnić m.in., że aktorka wcale nie przekazała 7 milionów dolarów otrzymanych wskutek ugody rozwodowej na cele charytatywne.
Niedługo przed rozpoczęciem kolejnej sądowej batalii Amber Heard opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym zapowiedziała, że w związku z procesem przez najbliższe tygodnie nie będzie aktywna w sieci. W swoim poście podkreśliła także, że w felietonie z 2018 roku nie wspomniała o byłym mężu, a ponowne roztrząsanie ich wspólnych doświadczeń jest dla niej wyjątkowo bolesne.
Nigdy nie wymieniłam go z nazwiska, pisałam raczej o cenie, jaką kobiety płacą za opowiadanie się przeciwko mężczyznom u władzy. Wciąż płacę tę cenę, ale mam nadzieję, że gdy ta sprawa się zakończy, będę mogła ruszyć z miejsca, jak również Johnny. Zawsze żywiłam miłość do Johnny'ego i przeżywanie szczegółów naszego wspólnego życia z przeszłości na oczach całego świata sprawia mi ogromny ból. Tym razem dostrzegam wsparcie, które miałam szczęście otrzymywać przez te lata i w tych nadchodzących tygodniach będę się na nim opierać bardziej niż kiedykolwiek - napisała.
Myślicie, że tym razem Johnny Depp pokona byłą żonę w sądzie?