Telenowela z udziałem Blake Lively i Justina Baldoniego trwa w najlepsze, a media coraz częściej skupiają się na roli Ryana Reynoldsa w całej tej aferze. Jeśli wierzyć informacjom, które Baldoni zawarł w pozwie przeciwko parze, aktor miał nie tylko bronić honoru żony w obliczu rzekomych komentarzy dotyczących jej wagi, ale i pójść o krok dalej. Reynolds stał też podobno za wyrzuceniem Baldoniego z agencji aktorskiej WME, do której sam przecież należy - w tym celu miał nagabywać jej agentów i przekonywać ich, że Justin to "predator seksualny". Co więcej, zdecydował się również na kilka złośliwości pod adresem Baldoniego w swoim filmie "Deadpool & Wolverine", gdzie pojawia się postać "Nicepoola", który wyśmiewany jest za bycie pseudo-feministą i ginie z rąk LadyPool granej przez… Blake Lively. To z pewnością nie mógł być przypadek, prawda?
W normalnych okolicznościach Ryan byłby pewnie chwalony za bycie rycerzem i wspieranie ukochanej, ale nie tym razem. Reynolds szybko stał się obiektem krytyki i niewybrednych żartów ze strony internautów, którzy twierdzą, że gwiazdor był zazdrosny o filmowego partnera żony i zrobił wszystko, aby zapobiec ich romansowi. Brzmi jak teoria spiskowa, ale jeśli przyjrzeć się okolicznościom, w których narodziło się uczucie pomiędzy nim a Blake, można zrozumieć jego rzekome niepokoje. W końcu oboje wiedzą jak to jest zakochać się w partnerach z planu!
Para poznała się w 2010 podczas pracy nad filmem "Green Lantern", gdy oboje byli związani z kimś innym: Reynolds był wówczas mężem Scarlett Johansson, a Lively w ponad trzyletnim związku z kolegą z "Gossip Girls", Pennem Badgleyem. Choć zarówno Blake, jak i Ryan zapewniają, że zaczęli spotykać się rok później, fakty nie do końca wspierają ich wersję. Reynolds złożył pozew o rozwód z Johansson zaledwie kilka miesięcy po zakończeniu zdjęć do "Green Lantern" i zupełnym przypadkiem w tym samym czasie Lively rozstała się z Badgleyem. Podczas promocji wspólnego filmu oboje spijali sobie już z dziubków i otwarcie flirtowali przed kamerami, by potwierdzić oficjalnie związek niedługo później. "Przez długi czas byliśmy tylko kumplami. Myślę, że to najlepsze, co można mieć w związku - że zaczyna się od przyjaźni" - zapewniał w wywiadach Ryan. Stara, hollywoodzka śpiewka…
Reynolds miał w tym zresztą spore doświadczenie. Niewiele osób pamięta, że przed Johansson i Lively, aktor spotykał się, ba, był nawet zaręczony, z Alanis Morissette. Ich pięcioletni związek zmierzał nawet do ślubu, który ostatecznie się nie odbył, a zamiast obrączki, sławna piosenkarka dostała depresji. Na pewno w leczeniu złamanego serca nie pomógł jej fakt, iż jej eks-narzeczony zaledwie dwa miesiące po rozstaniu, na początku 2007, paradował z Scarlett Johansson, by zaledwie rok później ślubować jej miłość i wierność małżeńską. Morissette przyznała w wywiadach, że zakończenie związku z aktorem kosztowało ją sporo zdrowia i wylądowała na terapii i to intensywnej - aż 5 sesji w tygodniu. Swój ból i gorycz przelała na papier, a spora część jej albumu "Flavors of Entanglement" z 2008 dotyczyła właśnie nieodżałowanej relacji z Reynoldsem. W tym samym miesiącu, w którym ukazał się krążek, Ryan ogłosił zaręczyny z Scarlett. "Tęsknię za twoim zapachem i twoim stylem" - śpiewała w jednym z kawałków Alanis. Obiecała też sobie, że już nigdy nie będzie w tak publicznym i interesującym prasę związku. Nie dziwimy się!
Ciemne chmury nad małżeństwem Ryana i Blake zebrały się tuż po ślubie w 2012. Zakochani mogli zorganizować ceremonię swoich marzeń gdziekolwiek tylko zapragnęli, decydując się ostatecznie na… teren dawnej plantacji bawełny, na której pracowali czarnoskórzy niewolnicy. W Ameryce to miejsca naznaczone nie tylko wstydem przeszłości, ale i krwią - wiele z plantacji było też jednocześnie miejscem pochówku zmarłych niewolników, których życie i praca na takim terenie były prawdziwym horrorem. Raczej nie brzmi to jak romantyczna miejscówka na hollywoodzki ślub. No, chyba że jesteście kompletnymi ignorantami i rasistami. Temat został szybko zamieciony pod dywan przez PR-owców Lively i Reynoldsa, ale wrócił jak bumerang w 2020, gdy napięcia społeczne na tle rasowym w Stanach przybrały na sile po morderstwie George’a Floyda. To zmusiło gwiazdorów do przeprosin. "Nie da się z tym pogodzić. To, co zobaczyliśmy w tamtym czasie, było miejscem na wesele na Pintereście. To, co zobaczyliśmy później, było miejscem zbudowanym na druzgocącej tragedii" - kajał się publicznie Reynolds. Mało skutecznie, bo wesele na plantacji wypominane jest im do dziś jako przykład kompletnej bezmyślności i białego przywileju.
Jednym z oskarżeń, które Justin Baldoni kieruje pod adresem Blake Lively, było przejęcie całkowitej kontroli nad filmem "It Ends With Us", pomimo, że została do niego zatrudniona jedynie jako aktorka. Chyba wiemy od kogo się tego nauczyła… Gdy w 2016 do kin wszedł "Deadpool" z Ryanem Reynoldsem, produkcja szybko okazała się kasowym hitem i było oczywiste, że czeka nas sequel, który owszem, powstał, ale już bez oryginalnego reżysera. Tim Miller zdradził, że to zapędy Ryana na kontrolowanie każdego aspektu produkcji zmusiły go do rezygnacji z przynoszącego setki milionów dolarów projektu. "Stało się jasne, że Ryan chciał mieć władzę nad całą serią "Deadpool". Nie mam nic przeciwko debacie, ale jeśli nigdy mogę wygrać, to po prostu nie chcę grać. I nie sądzę, żeby można było negocjować KAŻDĄ kreatywną decyzję, bo jest ich zbyt wiele do podjęcia" - tłumaczył w wywiadzie dla KCRW.
Wszystkie te historie odżyły na nowo w kontekście skandalu z "It Ends With Us", a Ryan ponosi wizerunkowe straty niemal każdego dnia. Ostatnio nawet zorganizował ustawkę z paparazzi, którzy "przyłapali" go na podpisywaniu autografów. Zupełnie przypadkowo natknął się na tłum przygotowanych fanów mających wielkie zdjęcia Deadpoola do podpisania i identycznie wyglądające transparenty. PR-owa sztuczka aktora została wyśmiana na TikToku, a on musi poważnie zastanowić się, jak wyjść z tragedii" - kajał się publicznie Reynolds. Mało skutecznie, bo wesele na plantacji wypominane jest im do dziś jako przykład kompletnej bezmyślności i białego przywileju.
Jednym z oskarżeń, które Justin Baldoni kieruje pod adresem Blake Lively, było przejęcie całkowitej kontroli nad filmem "It Ends With Us", pomimo, że została do niego zatrudniona jedynie jako aktorka. Chyba wiemy od kogo się tego nauczyła… Gdy w 2016 do kin wszedł "Deadpool" z Ryanem Reynoldsem, produkcja szybko okazała się kasowym hitem i było oczywiste, że czeka nas sequel, który owszem, powstał, ale już bez oryginalnego reżysera. Tim Miller zdradził, że to zapędy Ryana na kontrolowanie każdego aspektu produkcji zmusiły go do rezygnacji z przynoszącego setki milionów dolarów projektu. "Stało się jasne, że Ryan chciał mieć władzę nad całą serią "Deadpool". Nie mam nic przeciwko debacie, ale jeśli nigdy mogę wygrać, to po prostu nie chcę grać. I nie sądzę, żeby można było negocjować KAŻDĄ kreatywną decyzję, bo jest ich zbyt wiele do podjęcia" - tłumaczył w wywiadzie dla KCRW.
Wszystkie te historie odżyły na nowo w kontekście skandalu z "It Ends With Us", a Ryan ponosi wizerunkowe straty niemal każdego dnia. Ostatnio nawet zorganizował ustawkę z paparazzi, którzy "przyłapali" go na podpisywaniu autografów. Zupełnie przypadkowo natknął się na tłum przygotowanych fanów mających wielkie zdjęcia Deadpoola do podpisania i identycznie wyglądające transparenty. PR-owa sztuczka aktora została wyśmiana na TikToku, a on musi poważnie zastanowić się, jak wyjść z tych medialnych tarapatów. Myślicie, że ma w ogóle jeszcze na to szanse?
![](https://www.pudelek.pl/_next/static/images/logoContentQuality-afa907d44f84ea65..png)