Wydawało się, że los ustawy o leczeniu niepłodności, którą pod koniec czerwca uchwalił Sejm, jest przesądzona. Wersja przedstawiona przez ministerstwo zdrowia niespodziewanie nie spodobała się jednak w Senacie. Niespodziewanie, bo większość w tej izbie należy do partii rządzącej. Kiedy ustawa wróci do Sejmu, będzie najważniejszym punktem rozpoczynającego się dzisiaj trzydniowego posiedzenia.
Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości mają nadzieję, że ustawa nie przejdzie, a jeśli nawet, to zostanie zdecydowanie zmieniona.
_Ze względów etyczno-moralnych, ale także religijnych i społecznych mówimy, że się temu sprzeciwiamy. Nie oznacza to, ze jesteśmy przeciwko in vitro i mówimy, że kiedy dojdziemy do władzy, to in vitro nie będzie. Chcemy, żeby było ono pod pewnymi warunkami. Żeby n**ie można było zamrażać zarodków i tylko pary małżeńskie mogły korzystać z tej metody**_ - tłumaczy Elżbieta Witek, rzeczniczka PiS.
Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska ma jednak nadzieję, że prace przyspieszą na tyle, że jeszcze obecny prezydent będzie mógł podpisać ustawę: Jeżeli ktoś poważnie traktuje sprawy związane z in vitro, powinien dążyć do tego, żeby ta ustawa była przyjęta jak najszybciej.
Według obecnego projektu z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Procedura będzie dostępna po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej rok. Ustawa zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić będzie za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat.
Źródło: TVN24/x-news