Jakub Rzeźniczak uparcie twierdzi, że pojawienie się w jego życiu medialnej partnerki nr 4 ukształtowało go jako przekonanego o swoich uczuciach mężczyznę. Ugodzony strzałą Amora piłkarz co chwila zapewnia internautów o upragnionej stabilizacji w życiu prywatnym. Nie wszyscy mu jednak wierzą.
Gwarantem rodzinnego szczęścia jest 2,5-miesięczna Antosia, owoc ich związku małżeńskiego. W odróżnieniu od wielu znanych instapociech, wizerunek dziewczynki jest upubliczniany, a złaknieni szczegółów jej codzienności internauci niemal codziennie mogą dowiedzieć się, co nowego wydarzyło się w życiu córki Rzeźniczaków. Jak się jednak okazało, nie wszystkim jest to w smak.
Jakub Rzeźniczak otworzył się na temat internetowej krytyki
Instagramowy profil wyrzuconego z klubu Kotwica Kołobrzeg obrońcy coraz wyraźniej nabiera parentingowego kształtu. Dumny tata chętnie pokazuje wspólne chwile z narodzoną w lutym córeczką. Jego ostatnia publikacja dotyczyła wizyty u lekarza, podczas której dziewczynce podcięto wędzidełko.
Jakub Rzeźniczak oczywiście nie przekazał tego w suchym komunikacie. Towarzyszyło temu wideo, na którym rodzice wymieniają się czułymi buziakami w towarzystwie kompletnie niezainteresowanej tym faktem dziewczynki. Tradycyjnie pod postem zaroiło się od skrajnie nacechowanych komentarzy. Jeden z nich szczególnie zainteresował mężczyznę.
Zastanawia mnie, po jaką cholerę to kręcicie. A później płacz, że hejt... - napisała jedna z internautek.
37-latek stanął w obronie dotychczasowych publikacji z Antosią w roli głównej.
To ciekawy temat. Mnie zastanawia, co takiego publikujemy, by to hejtować? Jakieś treści, które są złe, smutne? Boli oglądanie szczęśliwych ludzi? To jest zastanawiające. I po co generalnie kogoś hejtować? Jak nie lubię danej osoby i treści, które publikuje, to ich nie oglądam. A cel? Media społecznościowe służą do tego, by publikować, a my to lubimy. Samo tworzenie contentu sprawia nam dużo radości i jest świetną zabawą - podkreślił.
Rzeźniczakowie ewidentnie nie uznają zasady, że szczęście lubi ciszę.