Na początku maja, w dniu swoich 62. urodzin, Beata Kozidrak stawiła się w sądzie w sprawie niesławnego pijackiego rajdu. Niechlubny incydent w życiu gwiazdy skończył się wówczas karą grzywny w wysokości 50 tysięcy złotych, świadczeniem pieniężnym w wysokości 20 tysięcy złotych na rzecz funduszu postpenitencjarnego i pięcioletnim zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Szybko okazało się jednak, że to nie koniec sprawy, bo prokuratura domagała się dla Beaty Kozidrak surowszego wyroku i nie zamierzała jej odpuścić. Choć piosenkarka wyraziła skruchę i przeprosiła za szusowanie z dwoma promilami we krwi, to od początku zapowiadano, że nie obędzie się bez apelacji. Doniesienia potwierdził w rozmowie z mediami prokurator Aleksandra Skrzyniarz.
Wyrokowi z dnia 4 maja 2022 r. prokurator zarzucił rażącą niewspółmierność kary wymierzonej oskarżonej w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości oraz winy. W ocenie prokuratury orzeczenie zbyt niskiej kary powoduje, że nie spełni ona swojej funkcji w zakresie prewencji ogólnej i szczególnej i nie zaspokoi społecznego poczucia sprawiedliwości - zapowiadano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawa Beaty Kozidrak wraca do sądu
Na zapowiedziach się nie skończyło, a w poniedziałek Beata ponownie stanęła przed sądem. Tym razem kontynuacją sprawy Kozidrak zajął się X Wydział Karny Odwoławczy Sądu Okręgowego w Warszawie, który rozpatrzył apelację 8 sierpnia w godzinach porannych.
Wcześniej głos w sprawie adekwatnego wyroku zabrał cytowany przez "Super Express" prokurator Piotr Mączka. Największą zmianą miałoby być zasądzenie prac społecznych.
Choć kwota, którą miała zapłacić Kozidrak, jest jego zdaniem odpowiednia, to od początku wnioskował, by artystka straciła prawko na siedem lat oraz wykonywała prace społeczne. Zgodnie z jego wnioskiem, słynna piosenkarka miałaby zostać ukarana 10 miesiącami ograniczenia wolności, polegającego na wykonywaniu nieodpłatnych prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie - czytamy.
Tak wyglądała apelacja w sprawie Beaty Kozidrak
Jak donosi "Fakt", piosenkarka nie pojawiła się tym razem w sądzie. Zgodnie z zapowiedziami, prokurator uznawał poprzednie orzeczenie za zbyt łagodne i wnosił o surowszy wyrok. Obrońca Beaty, Maciej Żbikowski, występował oczywiście przeciwko uwzględnieniu apelacji. Jak się dowiadujemy, prokuratura kwestionowała nie tylko wzięcie pod uwagę zasług artystycznych gwiazdy, lecz nawet przeprosiny, które Kozidrak wystosowała w mediach społecznościowych.
Prokuratura stwierdziła w apelacji, że ma wątpliwości co do rzetelności przeprosin Beaty Kozidrak w mediach społecznościowych. A przecież one płynęły prosto z serca. Cała Polska, pół Europy dowiedziało się, że taka gwiazda prowadziła w stanie nietrzeźwości - argumentował.
Obrońca Beaty zaznaczył też, że każdą sprawę należy rozpatrywać indywidualnie, a piosenkarka przed pijackim rajdem działała przecież charytatywnie.
W tej sprawie należy oceniać indywidualnie. Jak zachowywała się przed występkiem i co robiła po popełnieniu przestępstwa. Urząd prokuratorski nie podzielał poglądu, żeby wziąć pod uwagę dorobek artystyczny Beaty Kozidrak. To nie była główna przesłanka tego orzeczenia sądu. Przecież pani Beata Pietras działa też charytatywnie. Czyniła dobro, nie czerpała z tego korzyści, chciała. Czyż te osobiste cechy nie powinny wpłynąć na wymiar kary? - mówił.
Wyrok Beaty Kozidrak bez zmian
Jak udało nam się dowiedzieć, ostatecznie sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o zaostrzenie kary wobec piosenkarki. Mecenas Marcin Mamiński z kancelarii reprezentującej Beatę Kozidrak jest zadowolony z dzisiejszego wyroku.
Mieliśmy nadzieję, że taki wyrok zapadnie – mówi. Jesteśmy zadowoleni z tego wyroku, nie składaliśmy apelacji. Dzisiejsze orzeczenie potwierdza wyrok pierwszej instancji, sprawa jest więc zakończona. Po tym orzeczeniu wyrok stał się prawomocny.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa z kolei uzasadniał swoją decyzję następująco:
Sąd nie dopatruje się rażącej łagodności, którą podnosił prokurator. Sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił okoliczności łagodzące i obciążające. Kara grzywny jest karą adekwatną i powinna osiągnąć cele zapobiegawcze - dowiadujemy się z relacji "Faktu".
Przy okazji wzmiankę o zasługach artystycznych nazwano "nieszczęśliwym sformułowaniem". Warto wspomnieć, że teraz kolejną opcją byłaby już jedynie kasacja.
Spodziewaliście się takiego wyniku?