Nie będąc najwyraźniej usatysfakcjonowaną rolą kury domowej u boku popularnego dziennikarza telewizji śniadaniowej, małżonka Andrzeja Sołtysika postanowiła jakiś czas temu pójść tropem swoich "koleżanek z branży" i założyć bloga parentingowego. Na prowadzonej przez siebie stronie i w udzielanych kolorowym pismom wywiadach Patrycja Sołtysik nigdy nie stroni od dzielenia się intymnymi szczegółami, w tym informacjami z prywatnego życia męża, jak na przykład jego problem z alkoholem. To właśnie z relacji Patrycji mogliśmy się także dowiedzieć, że jej wybranek jest "egocentrykiem i egoistą", co jedynie utwierdziło opinię publiczną w przekonaniu, że nie ma sekretu, którego młodsza od dziennikarza o 25 lat miłość nie wystawiłaby na światło dzienne, aby zwrócić na siebie zainteresowanie mediów.
W ostatni piątek fani szczerych wywodów absolwentki kulturoznawstwa mogli przekonać się na Instagramie, jak bardzo nieudany był to dla niej dzień. Podczas gdy żona Sołtysika przebywała w pracy, anonimowy mężczyzna, nazwany pieszczotliwie "Panem D*pkiem" wjechał w jej samochód i wyrządził szkody na ponoć 20 tysięcy złotych, które o mało co nie pokrzyżowały planów medialnej rodziny na wyjazd na narty. Małżonek poszkodowanej przebywał w tym czasie poza Warszawą, nie mógł więc udzielić żonie wsparcia. Pati postanowiła wyżalić się więc w sieci.
Jak wiecie z moich relacji, to był hardcorowy dzień. Rozwalony samochód i dużo nerwów. Z jednej strony to zwątpiłam w ludzi, patrząc na sprawcę, który, mimo że świadkowie go zatrzymywali, uciekł z miejsca zdarzenia. A z drugiej strony właśnie dzięki pomocy świadków "Pan D*pek", który wjechał w mój samochód, już nie jest anonimowy. Mały mężczyzna mocno mnie wytulił na koniec dnia, a większy przyjedzie za dwie godziny i już wszystko będzie dobrze - podzieliła się z fanami Sołtysik.
Utarczka z "Panem D*pkiem" nie zakończyła jednak problemów młodej kobiety w dzień zakochanych. Słownictwo, jakim posługiwała się w trakcie relacjonowania całego zajścia, nie przypadło bowiem do gustu jednej z toruńskich parafii Kościoła Katolickiego, która postanowiła nawrócić rozjuszoną blogerkę za pośrednictwem Instagrama.
Jak można nazwać drugą osobę "d*pkiem"? Trochę szacunku do ludzi. Widać, że nie chodzi pani do kościoła. (...) Każda osoba ma prawo popełnić błąd i nie można tak mówić o drugim człowieku. (...) Pani mogła mu okazać miłosierdzie. (...) Kończę tę dyskusję, bo pani zachowanie mówi samo za siebie - brzmiały wiadomości zaadresowany do Sołtysik, które, rzecz jasna, zostały opublikowane na jej instagramowym profilu.
Więc chyba pieniądze nie pójdą na naprawę samochodu tylko na tacę, bo może wtedy okażę miłosierdzie - skomentowała wymianę zdań Patrycja w trakcie relacji wideo.
Na domiar złego, okazało się, że stratowany przez "Pana D*pka" samochód nie jest wystarczająco sprawny technicznie, aby przetransportować rodzinę bezpiecznie w góry. Dodatkowo Andrzej Sołtysik miał zapomnieć, że w jego aucie wymienić trzeba klocki hamulcowe, co jeszcze bardziej spowolniło urlopowy wypad, ku pogłębiającemu się rozgoryczeniu Pati.
Współczujecie?